056. RRSO, czyli tajemniczy bat na banki. Część1: Jak działa?

Posted by Mariusz Wdowiak on środa, grudnia 06, 2017 with 27 comments

Jakie jest najczęściej występujące zdanie z polskich reklamach telewizyjnych i radiowych? Na pewno je słyszeliście. Brzmi: „Przed użyciem zapoznaj się z treścią ulotki dołączonej do opakowania bądź skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą, gdyż każdy lek niewłaściwie stosowany zagraża Twojemu życiu lub zdrowiu”. Obowiązujące rozporządzenie Ministra Zdrowia mówi, że tekst ten musi być odczytany wyraźnie, w języku polskim, a na ekranie musi widnieć nie krócej niż 8 sekund.
Odpowiednikiem tego wymogu w przypadku reklamowania kredytów konsumenckich jest nakaz prezentacji informacji o rocznej rzeczywistej stopie procentowej, czyli tajemniczym RRSO. Posłowie okazali się mniej precyzyjni niż Minister Zdrowia: informacja o RSSO ma być podana „w sposób co najmniej tak widoczny, czytelny i słyszalny, jak pozostałe informacje przekazywane w reklamie”. To jest mało konkretne, więc niektórzy więc mogą mieć problem z jej wyłapaniem spośród lawiny informacji zachwalających kredyt. Tym bardziej, że obowiązek dotyczy podania także założeń odpowiadających „reprezentatywnemu przykładowi”, a to już się robi mnóstwo słów, które kradną cenny czas reklamowy. No, ale nie o tym mowa.

Czym jest RRSO? Po co się ją oblicza?

Ustawa mówi, że RRSO to całkowity koszt kredytu ponoszony przez konsumenta, wyrażony jako wartość procentowa całkowitej kwoty kredytu w stosunku rocznym. A przedstawia się ją to po, aby... (i tu cytuję zapis Ustawy) „pomóc […] w porównaniu oferowanych kredytów”. Wszystko jasne? Dla mnie nie bardzo. Zagmatwa się jeszcze bardziej, gdy zobaczymy jak się to liczy…

Jak policzyć RRSO?

Od razu uprzedzam, że na my tego na szczęście nie musimy liczyć. Ten obowiązek spoczywa na kredytodawcach i pośrednikach finansowych, którzy są sprawdzani z poprawności obliczeń. I bardzo dobrze, bo aby poznać RRSO „wystarczy tylko” rozwiązać takie równanie:
gdzie i oznacza RRSO, a pozostałe symbole oznaczają:

Powinienem był chyba uprzedzić, że przyjmowanie pokarmów i napojów w trakcie zapoznawania się ze wzorem na RSSO grozi zakrztuszeniem. Bo wzór wygląda strasznie. Jego postać wynika z dyrektyw europejskich (dokładnie Dyrektywy Komisji 2011/90/UE z listopada 2011), ale to od nas zależy, czy już teraz się poddamy, czy jednak weźmiemy tego brukselskiego byka za rogi i pokażemy urzędnikom europejskim, że jesteśmy przynajmniej w stanie zrozumieć ogólny sens obliczeń. Bo jesteśmy! A liczyć nie będziemy – od tego są kalkulatory.


O co chodzi we wzorze na RRSO?


W matematyce finansowej zawsze jeśli w mianowniku (na dole ułamka) pojawia się „1 + cośtam” do jakiejś potęgi to oznacza, że mamy do czynienia z dyskontowaniem, czyli przeliczaniem wartości przyszłej na wartość bieżącą. O najprostszym zastosowaniu tego mechanizmu pisałem tutaj.

Na lewo od znaku równości mamy zapis przeliczający wartość wypłat z kredytu (transz) na dzień pierwszego wykorzystania kredytu (pierwszej transzy). W przypadku pierwszej transzy oczywiście nie ma czego przeliczać. Ale wzór zadziała. W mianowniku mamy „1 + cośtam” do potęgi zero, czyli jest to warte 1, czyli pierwsza transza wchodzi do sumy w swojej wartości nominalnej. Jeżeli więc kredyt jest wypłacony w całości jednorazowo, to po lewej stronie znaku równości mamy jego kwotę bez żadnych przeliczanek.  Jeśli jednak kredyt ma kilka transz, to każdą kolejną przeliczamy na wartość, jaka obowiązywałaby w dniu pierwszego uruchomienia.
Na prawo od znaku równości mamy z kolei wszystkie wpłaty do banku z tytułu naszego kredytu. Płatności prowizji, odsetek i rat kapitałowych. W kredycie hipotecznym to może być nawet ponad 300 składników wpłacanych do banku w różnym czasie. Prawa strona równania przelicza (dyskontuje) wartość każdego z nich na wartość obowiązującą w dniu pierwszego uruchomienia.


Przeliczanie wartości przyszłej na wartość bieżącą odbywa się w oparciu o czas oraz obowiązującą stopę procentową. W przypadku tego równania niewiadomą jest właśnie stopa procentowa, a dokładnie hipotetyczna stopa procentowa obowiązująca od pierwszego uruchomienia kredytu do ostatecznej jego spłaty, która zapewni, że zdyskontowane wypłaty z kredytów będą się równać zdyskontowanym wpłatom. I to jest właśnie RRSO, czyli ów „koszt kredytu w ujęciu rocznym”.


W praktyce do obliczeń potrzebny jest dobry program komputerowy. Ale powtarzam: nie musimy sami obliczać RRSO. Wystarczy, że nie będziemy się bali konstrukcji tego strasznego wzoru i będziemy wiedzieć co wynika z RRSO, które podają nam banki. Bo to jest jeszcze jeden wskaźnik opisujący kredyt, który chcemy zaciągnąć i warto korzystać z niej świadomie. Zwłaszcza, że ma swoje plusy i swoje minusy.

Na razie chciałem odczarować wzór. Udało mi się?
Za tydzień będzie o plusach i minusach.
Categories: , , ,