045. Czy cena może być ujemna?

Możliwe, że myśl, jakoby cena mogła być ujemna, wydaje Ci się absurdalna. Dla pewności wchodzisz do sklepu, rozglądasz się i ceny, które widzisz są jak zwykle dodatnie, a nawet tym bardziej dodatnie im bardziej ekskluzywny sklep odwiedzasz. Cena dodatnia jest więc niejako naturalna, prawda?

Wprawdzie widujesz ogłoszenia typu „oddam darmo”, ale to nie zmienia obrazu, bo wiadomo, że  one nie tworzą „prawdziwego rynku”. W ich przypadku sprzedający kieruje się nie tylko własną korzyścią, chce pomóc innym, podzielić się tym, co ma. To nie jest tylko ekonomia…

Ale z drugiej strony… Cena jest wypadkową gry rynkowej: wielkości podaży i popytu. Więc czy może się zdarzyć, że sprzedający będzie tak bardzo chciał sprzedać, że cena będzie wynosić zero, albo nawet spadnie poniżej zera?

Wszystkich, którzy uważają, że to rozważania skrajnie teoretyczne, a nawet filozoficzne, pragnę poinformować, że ujemna cena jest możliwa i zdarza się w rzeczywistości.

Ujemne ceny gazu ziemnego.

3 października 2006 uruchomiono nowy gazociąg przesyłający gaz ziemny z Norwegii do Wielkiej Brytanii. Tego dnia brytyjskie magazyny gazu były wypełnione w 100%. Pojawiła się dodatkowa podaż gazu, która na krótko, ale jednak wywołała spadek hurtowej ceny gazu do poziomu minus 5 pensów za metr sześcienny. Sprawa ta jest na tyle głośna, że nawet można poczytać o niej w Wikipedii, choć pełniejsze artykuły dostępne są wyłącznie w języku angielskim. Sytuację zauważyły agencje przekazujące komunikaty rynkowe. Przykład poniżej.

"Gas prices fell to minus 5p a therm earlier today, according to Bloomberg, as the market was flooded with gas for delivery today. However, the price recovered to 3p a therm at lunchtime." [Komunikat rynkowy portalu telegraph.co.uk z 3 października 2006 roku]  

Ujemne ceny energii elektrycznej.

8 maja 2015 roku hurtowa cena energii w Niemczech wyniosła minus 152,52 EUR za MWh i to jest chyba niepobity rekord „niskiej” ceny. Tego dnia w Niemczech zużyto 57,87 GW energii, przy czym ze źródeł odnawialnych pokryto 54,83 GW (prawie 95%). Za nadpodaż odpowiadają pośrednio elektrownie konwencjonalne i jądrowe, które produkowały „prawie jak zwykle”, chociaż drożej niż elektrownie wiatrowe i wodne (nie jest łatwo wyłączyć blok energetyczny w elektrowni, mimo że ta energia nie była potrzebna).

To wcale nie był incydent. Ujemne ceny energii elektrycznej w Niemczech od lat zdarzają się też pod koniec roku kalendarzowego, gdy wiele zakładów przemysłowych jest zamkniętych na czas przerwy świąteczno-noworocznej. Jeżeli dodatkowo występują umiarkowane temperatury zewnętrzne a dni są wietrzne i słoneczne to wytwórcy energii odnawialnej są w stanie zaspokoić prawie cały popyt na energię. W efekcie pojawiają się ujemne ceny za MWh, które w ostatnich latach wynosiły minus 56,87 EURO (XII 2012), minus 16 EURO (XII 2014) i minus 10,95 EURO (XII 2016).

Ujemne ceny energii to nie tylko niemiecka specjalność. W amerykańskim stanie Teksas zjawisko ujemnych cen energii elektrycznej w roku 2008 wystąpiło w 63% dniach (tam ceny są notowane w systemie ciągłym, więc w 230 dniach choć przez chwilę obowiązywała ujemna cena), a jej wartość minimalna wyniosła minus 30 dolarów za MWh.

Póki co ujemną cenę energii nie mogli się jednak cieszyć odbiorcy indywidualni. Pomiędzy ceną hurtową a ceną dla odbiorcy końcowego występują bowiem opłaty dystrybucyjne i podatki, na tyle wysokie, że jak dotąd gwarantowały wartość dodatnią ceny energii.

Ujemne ceny pieniądza.

Do ujemnych stóp procentowych zdążyliśmy się już przyzwyczaić. A przecież stopa procentowa to nic innego jak cena za pieniądz.

Na początku roku 2012 rząd Niemiec sprzedał półroczne obligacje o łącznej wartości 3,9 miliarda EURO, oprocentowane średnio minus 0,0122% rocznie. Udało się to osiągnąć, dzięki temu, że popyt na niemieckie papiery niemal dwukrotnie przewyższał podaż. W tym przypadku inwestorzy tak bardzo chcieli mieć niemieckie papiery wartościowe, że zgadzali się, że odzyskają mniej niż zainwestowali.

Pół roku później, w lipcu 2012 roku Europejski Fundusz Stabilizacji Finansowej wyemitował obligacje o wartości 1,5 miliarda EURO o oprocentowaniu minus 0,0113% w skali roku. Chętnych było więcej niż obligacji: oficjalnie podano, że Fundusz otrzymał oferty na łączną wartość 4,4 miliarda EURO.

Przypadków tego typu jest o wiele więcej. Warto nadmienić, że w kwietniu 2015 roku Polska sprzedała trzyletnie obligacje denominowane we franku szwajcarskim oprocentowane minus 0,213% w skali roku. I choć wartość transakcji była niewielka, to jednak faktem jest, że Polska dołączyła do grona krajów, którym trzeba zapłacić, jeśli chce się im udzielić pożyczki.

Dzieje się tak dlatego, że inwestorzy mają zbyt wiele pieniędzy do ulokowania i tak bardzo chcą kupić bezpieczne papiery wartościowe, że zgadzają się, że poniosą na nich stratę. Szaleństwo? Niekoniecznie, bo to tylko część ich strategii inwestycyjnej. Tego typu podmioty inwestują ogromna kwoty zarówno w ryzykowne obligacje o wysokim oprocentowaniu (emitowane np. przez kraje azjatyckie), jak i skrajnie bezpieczne obligacje, w przypadku których dopuszczają ujemną rentowność.

Jeszcze bardziej znana jest sytuacja na rynku międzybankowym. Wczoraj, czyli 19 września 2017 roku LIBOR dla jednomiesięcznych depozytów we franku szwajcarskim wynosił minus 0,785%, w jenie japońskim minus 0,0456%, a w EURO minus 0,4036%, a ujemne stopy LIBOR dla tych walut utrzymują się od dłuższego czasu. Stopy LIBOR są powszechnie stosowane do kalkulacji oprocentowania kredytów udzielanych przez banki. A zatem ujemny charakter tej ceny ma już wpływ na przeciętnego Kowalskiego. Co więcej kolejne decyzje Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów wobec poszczególnych polskich banków (na ten moment decyzji takich jest osiem) pozbawiają złudzeń: zdaniem tego urzędu oprocentowanie kredytu powinno być ujemne, jeśli suma ujemnego LIBOR-u i dodatniej marży pozostaje liczbą ujemną.

Cena kredytu może więc być ujemna. A to oznacza, że ujemna cena może się Tobie przydarzyć. Ciekawe, co ?