Prostym językiem o ekonomii ...

środa, 29 marca 2017

020. Dlaczego ludzie zaciągają kredyty?


Nie byłoby kredytów, gdyby nie było na nie chętnych. Co jest więc źródłem potrzeby kredytowej? Dlaczego klienci banków są skłonni poddawać się procedurom bankowym, na które często narzekają i za które muszą zapłacić, aby otrzymać kredyt?

Czy można żyć bez kredytu?


Teoretycznie, bez kredytów można żyć. Jeżeli pilnujesz swoich wydatków i nie wydajesz więcej niż zarabiasz, kredyt w zasadzie nie jest Ci potrzebny. Jeżeli jesteś w stanie odkładać jakąś kwotę co miesiąc, to w ten sposób gromadzisz oszczędności, które możesz przeznaczyć na jakiś nadzwyczajny cel w przyszłości (urlop, zakup nowych mebli itp.). Wiele osób tak robi, dzięki czemu po pewnym okresie oszczędzania stać ich na zrealizowanie określonego marzenia. To w sumie dość bezpieczna strategia (nie polecałbym jej jedynie w czasach dużej inflacji), ale jej konsekwencją jest odroczenie zakupu w czasie. Jak duże? To zależy od tego, ile odkładasz i na jaki cel.
Jeśli od września zaczniesz oszczędzać na kolejne wakacje, powiedzmy po 200 złotych miesięcznie to na początku sierpnia kolejnego roku będziesz miał do dyspozycji 2.200 złotych. Ten plan wygląda dość realnie. Gdybyś jednak odkładał nawet po 1.000 miesięcznie na mieszkanie warte dziś 300.000 złotych, to nawet jeśli uwzględnimy odsetki od gromadzonych przez Ciebie środków (2% rocznie), taka akcja zajmie Ci ponad 20 lat, w międzyczasie może wystąpić niebezpieczna dla Twoich oszczędności inflacja, a cena mieszkania może być wówczas zupełnie inna. Czyli raczej nie tędy droga.

Przyspieszenie momentu zakupu.

Kredyt umożliwia skrócenie perspektywy dostępu do nabywanego dobra (produktu lub usługi), bo likwiduje czas potrzebny za zgromadzenie oszczędności. To jest podstawowa zaleta kredytów. A w przypadkach takich jak zakup mieszkania dla wielu osób jest prawdopodobnie jedynym sposobem realizacji tego zamierzenia.


Indywidualne powody, dla których ludzie chcą przyspieszyć moment zakupu, mogą być bardzo różne. Od przypadków losowych („zepsuła się lodówka, trzeba kupić nową a oszczędności brak”) po spontaniczne impulsy zakupowe („muszę mieć nowy telewizor”) wywołany reklamą czy porównywaniem się z innymi osobami. Bo nie ma co się oszukiwać reklamy i stan posiadania innych osób potrafią bardzo skutecznie przemawiać do naszej wyobraźni. I wykorzystują to zarówno sprzedawcy dóbr jak i dostawcy finansowania.

Szczególnym przypadkiem przyspieszenia zakupu jest zakup mieszkania (budowa domu). W większości wypadków okres gromadzenia oszczędności na ten cel byłby absurdalnie długi. Co więcej w trakcie gromadzenia oszczędności konieczne na ogół jest ponoszenie wydatków równoległych (związanych np. z wynajmem mieszkania). To wszystko sprawia, że okres gromadzenia oszczędności ulega jeszcze wydłużeniu. Stosunkowo częste jest więc rozumowanie „wezmę kredyt, bo to, co i tak bym zapłacił za wynajem, zaniosę do banku, a z każdym miesiącem mieszkanie będzie coraz bardziej moje”. I trudno z tym dyskutować, chyba, że przyjmiemy, że ważniejsza jest elastyczność, czyli swoboda w dokonaniu przeprowadzki do innego miasta.

Kredyt jako inwestycja.


Dla porządku muszę też wspomnieć o „biznesowym” podejściu do zaciągania kredytów. Dotyczy to tych osób prywatnych, które zaciągają kredyt faktycznie w celu przeprowadzenia jakiegoś przedsięwzięcia i osiągnięciu z niego korzyści. Jednym z najprostszych jest zakup mieszkania w celu jego wynajęcia. W takich przypadkach rozumowanie kredytobiorcy (osoby fizycznej) przypomina rozumowanie przedsiębiorcy i sprowadza się do upewnienia się, że wpływy z wynajmu będą przekraczać wydatki związane ze spłatą kredytu.

Koszty decyzji


Decyzja o zaciągnięciu kredytu jest natomiast związana z kosztami. Pieniężnymi: zapłaconymi prowizjami i odsetkami od kredytu oraz niepieniężnymi, czyli kosztami utraconych możliwości, bo zaciągnięcie kredytu w najlepszym przypadku ogranicza możliwość zaciągnięcia kolejnego kredytu, na inny (być może „lepszy”) cel.

Zaciągając kredyt warto o tym pamiętać.




środa, 22 marca 2017

019. W jaki sposób płynność pozwala bankowi zarabiać?




Zarządzanie płynnością banku to nie tylko kwestia bezpieczeństwa depozytów klientowskich i odpowiedzialności przed nadzorem bankowym. To także droga, aby bank zarabiał więcej…
Bo bank – podobnie jak inne przedsiębiorstwa – chce zarabiać.

Tańszy pieniądz.

Dlatego dla banku tak ważna jest struktura wkładów Klientów. Wyobraźmy sobie, że od wszystkich udzielonych kredytów bank pobiera oprocentowanie wynoszące 5% w skali roku. W pewnym uproszczeniu pieniądze pożyczone swoim klientom kredytowym bank bierze z sald dodatnich na rachunkach innych klientów. Dla banku idealnie byłoby, gdyby wszystkie kredyty były finansowane saldami nieoprocentowanych rachunków bieżących. Wówczas zarobkiem banku byłoby wszystko to, co płacą mu kredytobiorcy. Gdyby tymi saldami były jedynie depozyty oprocentowane w wysokości 3% (bardzo atrakcyjne oprocentowanie, jak na dzisiejsze czasy), zarobek brutto banku wyniósłby tylko 2%.

Niższe rezerwy.

Jest jeszcze druga strona medalu, czyli scenariusze płynności, o których pisałem w poprzednim poście. Otóż inaczej wygląda scenariusz odpływów pieniądza z rachunków bieżących a inaczej z lokat terminowych. Inaczej z rachunków osób fizycznych a inaczej z rachunków firm. Konsekwencją są różne kwoty aktywów płynnych, które musi utrzymywać bank dla zapewnienia płynności, a na których bank w zasadzie nie zarabia. W interesie banku jest osiągnięcia takiej struktury wkładów, której konsekwencją będzie jak najniższy wymóg w zakresie aktywów płynnych, a co za tym idzie największy zarobek banku.

I to jest niezwykle ważny wymiar zarządzania płynnością banku.

A dlaczego bank chce zarabiać?

Po pierwsze musi pokryć koszty swojego działania, których istotną częścią są wynagrodzenia pracowników. Po drugie musi pokryć straty wynikające ze złych kredytów. Wreszcie po trzecie musi zatrzymywać zyski po to, by móc udzielać kredytów w kolejnych latach.
A ponadto bank to przedsiębiorstwo, jak każde inne, czyli miarą jego sukcesu jest w szczególności poziom generowanych zysków.

środa, 15 marca 2017

018. Dlaczego płynność banku jest taka ważna?




Wrócę do kwestii płynności banku, bo ona jest naprawdę ważna i co ciekawe w rozumieniu klientów banku absolutnie naturalna.

Kiedy wypłacasz pieniądze z banku...

Gdy podchodzisz do okienka kasowego lub do bankomatu, aby wypłacić TWOJE pieniądze z TWOJEGO konta to tak naprawdę wierzysz w płynność banku.

Sprawa byłaby prosta, gdyby bank był niejako magazynem pieniędzy. Gdyby pieniądze, które wpłaciłeś na rachunek, czekały na Ciebie w banku, płynność nie byłaby w ogóle zagadnieniem wartym uwagi. Gdyby tak było, nie mógłbyś jednak liczyć na odsetki od środków wpłaconych do banku. Co więcej prawdopodobnie musiałbyś płacić bankowi za to, że on przechowuje Twoje pieniądze.
Jak już pisałem wcześniej, tych pieniędzy, które kiedyś wpłaciłeś na swój rachunek, już nie ma w banku, bo zostały użyte do skredytowania innego klienta. Mimo to, pieniądze zaksięgowane na Twoim rachunku są Twoje i nikt nie ogranicza Twoich praw do dysponowania nimi. Żebyś je mógł wypłacić, bank musi mieć je w pogotowiu, czyli zachować płynność.
Nie zastanawiamy się nad tym, prawda? Bo przecież pieniądze w banku zawsze są. Bo bank zawsze utrzymuje płynność.


A gdyby wszyscy chcieli wypłacić swoje pieniądze...

Ale zagrożenie braku płynności istnieje. Dlatego w krajach Unii Europejskiej banki zobowiązane są do posiadania scenariuszy opisujących, co się wydarzy, jeśli nastąpią tzw. warunki skrajne, w których wypłaty z rachunków klientów będą istotnie przekraczać wpłaty. Scenariusze te są zatwierdzane przez instytucje nadzorujące sektor bankowy (w Polsce przez Komisję Nadzoru Finansowego), co zapewnia, że są wystarczające konserwatywne (czytaj: pesymistyczne). Wszystko po to, aby obliczyć jaka kwota hipotetycznie wypłynie z rachunków klientów w ciągu 30 dni, w sytuacji dla banku niekorzystnej. Bank następnie ma zabezpieczyć tę kwotę aktywami płynnymi czyli posiadać wystarczające środki w postaci pozwalającej na ich szybkie użycie w celu obsługi wypłat na rzecz swoich klientów, czyli na pewno w postaci innej niż udzielone kredyty, natomiast jak najbardziej w formie środków zdeponowanych w banku centralnym, innych bankach, obligacji państwowych itp.

Taka jest logika wskaźnika LCR (liquidity coverage ratio) wprowadzonego Rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego  nr 575/2013 i obowiązującym we wszystkich krajach Unii Europejskiej.
Co ciekawe: wcale nie zakłada się, że w „warunkach skrajnych” wszyscy klienci banku rzucą się, aby wypłacić swoje środki. Po pierwsze informacja o ewentualnych „kłopotach” banku nie dotrze do wszystkich, a po drugie część klientów, których wkłady są gwarantowane (w Polsce przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny), w pełni świadomie pozostawi swe środki w banku, który prawdopodobnie zaoferuje wówczas bardziej atrakcyjne oprocentowanie.
Ale to już inna historia.

środa, 8 marca 2017

017. Jak zrobić dobrą prezentację dla dzieciaków?



Prowadzenie prezentacji stało się nieodzownym elementem pracy wielu z nas. Nie dziwi więc popularność szkoleń dotyczących wystąpień publicznych. Istnieją bowiem techniki, które czynią prezentację bardziej atrakcyjną, zwiększają uwagę słuchających i sprawiają, że jesteśmy w przekazywaniu informacji bardziej skuteczni. Te same techniki działają wobec małych słuchaczy. Warto włączyć je do swojego repertuaru…


Praktyka (zabawa) zamiast teorii.


Teorii nie da się całkiem wykluczyć, ale na spotkaniu z dziećmi ona nie jest najważniejsza. Najważniejsze jest doświadczanie. A dzieci przyzwyczajone są do doświadczania poprzez zabawę. No więc przygotujmy im zabawę. Najlepiej mocno odnoszącą się do tego, co robią dorośli. Zabawę, która poprowadzi dzieciaki drogą, którą chcesz je poprowadzić, do wniosków, do których chcesz je doprowadzić.

Opowiedz historyjkę.


Dla dzieci to absolutnie naturalne, że dorośli im opowiadają. Więc dobrze odnajdują się w roli słuchaczy. Oczywiście opowieść musi być interesująca, musi zaskakiwać i najlepiej, aby słyszały ją po raz pierwszy. Nawet w najpoważniejszych dziedzinach istnieją anegdoty i ciekawostki, o których można tak opowiedzieć, że dzieci będą słuchać z zainteresowaniem. Trzeba tylko je odnaleźć.

Moduły.


Zakończ zagadnienie zanim dzieci się znudzą. Potem możesz zacząć kolejne, ale już inne, inaczej opowiedziane, budzące inne emocje. Dzieci nie wytrzymają 45 minut na słuchaniu o tym samym. Zresztą nie tylko one. Współczesne szkolenia z zakresu postępowania z pokoleniem Y (dwudziesto-trzydziestolatków) mówią o konieczności krótkich przekazów, bo Y szybko gubią uwagę. A prawdopodobnie dzisiejsze dziwięciolatki są pod tym względem jeszcze bardziej Y-owe.

Dużo pytań. Grad odpowiedzi.


Lubię zadawać pytania podczas wystąpień publicznych. Uważam, że to dynamizuje prezentację. Dorośli nie zawsze chcą odpowiadać, teoria wystąpień publicznych posiada kilka technik aktywizujących dorosłe audytorium. Te techniki są nieprzydatne na spotkaniach z dziećmi, bo dzieci lubią, jak się im zadaje pytania. Oczywiście pytania muszą być dostosowane do ich poziomu. I uwaga: zasypią Cię gradem odpowiedzi. Przyznam się, że na to nie byłem przygotowany. Że każdy chce odpowiedzieć, nawet jeśli jego odpowiedź już padła. Oczywiście niektóre dziecięce odpowiedzi są nie na temat i to jest pewien problem. Ale generalnie chcą i to jest najważniejsze. No i dzięki temu możesz się dowiedzieć, że nazwa bank pochodzi od włoskiego słowa „banco” (czyli ławka), pewnie dlatego, że w bankach są kolejki i wtedy siedzi się na ławkach. Autentyczne !

Daj uwagę. Zadbaj o bezpieczeństwo.


Wypowiadające się dziecko musi poczuć atencję prowadzącego. To jest trudne, zwłaszcza, gdy dziecko mówi nie na temat. Ale skoro się odważyło coś powiedzieć, to należy je wysłuchać i co więcej zapewnić mu komfort nawet wówczas, gdy obiektywnie rzecz biorąc się myli.

Potęga obrazków.


Obrazy przemawiają do dzieci. Stąd jestem za wykorzystaniem Power pointa, możliwości platformy prezi, czy choćby wyświetleniem zdjęcia na tablicy interaktywnej. Pamiętajmy, że obraz przemawia, jeśli jest obrazem. Dlatego ważne jest ograniczenie się do jednego dużego, interesującego i  zaskakującego zdjęcia, które można skomentować z dziecięcego punktu widzenia i absolutnego minimum tekstu. Jedno zdanie max!

Gadżety robią furorę.


Gadżety, czyli wszystko to, do czego dziecko nie ma dostępu na co dzień. A co jest fantastycznym uzupełnieniem przekazu, co można dotknąć, zobaczyć jak działa, włączyć itd. Tu akurat rodzice robiący prezentacje w naszej szkole zawsze wykazywali się pomysłowością. Dzieci mogły obejrzeć i wypróbować policyjne kajdanki, instrumenty muzyczne, manekiny ratownicze. Nawet najbardziej ponura dziedzina ma swoje gadżety: ja przyniosłem sto jednogroszówek w oryginalnym opakowaniu wprost z mennicy, brykiet zrobiony ze zniszczonych banknotów o wartości 100.000 zł i przede wszystkim urządzenie do sprawdzania autentyczności banknotów.
To robi wrażenie !

środa, 1 marca 2017

016. Dlaczego warto rozmawiać z dziećmi o ekonomii ? Materiały do wykorzystania.


Na zakończenie wspomnień o zajęciach z ekonomii dla dzieci, należy podejść do kwestii jakże typowej dla nas dorosłych, czyli odpowiedzieć na pytanie „i po co to wszystko?”

Czy warto mówić dzieciom o ekonomii ?


Mam frajdę, bo udało mi się skupić uwagę kilkudziesięciu dzieciaków przez trzy godziny.
Mam frajdę, bo udało mi się opowiedzieć o trudnych zagadnieniach językiem zrozumiałym dla uczniów dolnej podstawówki (to wpisuje się po części w zamysł tego bloga, choć rok temu o tym nie myślałem).

Mam frajdę, bo wiem, że się podobało.
Egoistycznie rzecz biorąc: minął rok, wciąż mam frajdę, więc było warto.

Zachęcam.


Zachęcam do organizacji podobnych zajęć. Nie chodzi o to, aby produkować kolejnych ekonomistów. Nie chodzi nawet o krzewienie wiedzy z ekonomii, bankowości czy finansów, bo w przypadku dziewięciolatków pewnie na to zbyt wcześnie i pewnie ta „wiedza” jest mocno ulotna. Ale warto jest dzieciakom odczarowywać rzeczywistość. Bo to nie są trudne rzeczy, a zabawa jest nauką także dla prowadzącego.

Zachęcam, bo chodzi też o to, aby dzieciom nie tylko pokazywać pracę strażaka, pielęgniarki i górnika. To piękne zawody, o których ciekawie można opowiedzieć. Ale tak samo ciekawie można opowiedzieć dzieciom o bankowości (wiem na pewno), ubezpieczeniach czy giełdzie papierów wartościowych, czyli o dziedzinach uważanych za trudne i nowoczesne.

Zachęcam do organizacji podobnych zajęć także w ten sposób, że udostępniam poniżej konspekt zajęć i prezentację w power point, którą się posługiwałem. Jeśli chcesz z nich skorzystać – proszę bardzo. Jeśli dasz znać mi jak Ci poszło – będę zachwycony.
Powodzenia.


Obiecane pliki:

Wyrażam zgodę na wykorzystywanie poniższych plików bez ograniczeń.
Prezentacja Power Point:
Konspekt zajęć: