067. Czy Zbigniew Herbert przewidział bitcoina?

Lubię Herberta! Lubię jego styl. Jestem pod wielkim wrażeniem „Barbarzyńcy w ogrodzie” i uważam, że nikt lepiej od niego nie potrafi opowiadać o pięknie krajów śródziemnomorskich. Nie miałem jednak pojęcia, że Zbigniew Herbert zajmował się także historią ekonomii. A to odkryłem przygotowując artykuł o bitcoinie, a w zasadzie o tulipomanii.
Nie jestem pierwszym, który dostrzegł związki pomiędzy bitcoinem a tulipomianią. Ale chyba jako pierwszy zastanawiam się, czy Zbigniew Herbert przewidział bitcoina. Bo w jego eseju zatytułowanym „Tulipanów gorzki zapach” znaleźć można wiele zdań pasujących do tej - tak popularnej obecnie - kryptowaluty. Przynajmniej moim zdaniem. Zobaczmy więc, co pisze Herbert - wprawdzie o tulipomanii – z tym, że ja natrętnie będę to odnosił to bitcoina

„Wybiła godzina wielkiej spekulacji”.
Od kilku miesięcy nie ma dnia, aby nie przeczytać czegoś nowego o bitcoinie. O tym, ile można by mieć dziś pieniędzy, gdyby zaufać bitcoinowi w przeszłości. O tym, ile kosztuje dziś i ile będzie kosztował w przyszłości. O fortunach, które dzięki niemu już powstały, i które dopiero powstać mogą.

To jest czysta spekulacja, bo za bitcoinem nie stoi żadna faktyczna wartość. Cebulka siedemnastowiecznego tulipana miała jednak swoje znacznie realne. Zasadzona mogła obdarować właściciela pięknym kwiatem. Przynajmniej tym. Za bitcoinem nic nie stoi i wszyscy zdają sobie z tego sprawę. Bitcoin jest wart dokładnie tyle, ile inni są w stanie za niego zapłacić. To spekulacja w najczystszej postaci. Dzięki internetowi dostępna dla każdego…
„Mamy dziwne upodobanie do przedstawiania szaleństw w przybytkach rozsądku.”
Rozsądek mówi więc, że bitcoin jest niczym. I ten sam rozsądek mówi, że jest wręcz przeciwnie. Wszak liczba bitcoinów jest ograniczona. I choć bitcoinowe kopalnie pracują pełną parą, to coraz trudniej jest wykopać nowego. A nawet jeśli się to komuś uda, to koszt jest coraz większy. Pierwotna podaż jest więc mocno ograniczona i obarczona rosnącymi kosztami.

Jest jeszcze podaż wtórna. Teoretycznie każdy, kto dziś posiada bitcoina mógłby chcieć go sprzedać. Ale dlaczego miałby to zrobić? Żeby zrealizować zysk? Ale wówczas nie będzie uczestnikiem przyszłych zysków. Bo przecież popyt nie będzie malał. Dlaczego miałby maleć? Skoro świat dopiero odkrywa bitcoina. I jeszcze nie wszyscy go mają. I tak wielu chce się przyłączyć do udziału w jego sukcesie…

I technologia. Blocchain. Tak zaawansowana, że mało kto ją rozumie. Robi jednak wrażenie, gdy kolejne firmy, banki i rządy mówią, że rozpoczynają pracę nad jej zastosowaniami. Skoro technologia stojąca za bitcoinem jest tak zaawansowana, to może on ma jednak swoją wartość...

„Ceny rosły i liczono, że będą rosły w nieskończoność, bowiem taka jest logika manii”.
Jeśli podaż jest ograniczona, a popyt nie, to ceny muszą rosnąć. Tak jak napisał Herbert - do nieskończoności. Aż dziw bierze, jak mocno w klasycznej ekonomii osadzony jest ten wniosek. O ile założenia są prawdziwe…

Jeśli do wyścigu o bitcoina przystąpią rządy państw – a o tym się pisze tu i ówdzie sugerując konieczność utrzymywania części państwowych rezerw walutowych w kryptowalutach – to nieskończenie wysoka cena bitcoina, a przynajmniej dużo wyższa niż dziś, naprawdę jest wyobrażalna. Czy to nie jest logiczne? A może to już mania?
„Ponieważ cały proceder był nieoficjalny, co więcej miał charakter gry zakazanej, właśnie dlatego stawał się coraz bardziej pociągający i zdobywał coraz to nowych adeptów.”
Smaczku dodaje fakt, że bitcoin powstał niezależnie od rządów, banków centralnych i wielkich tego świata. Wielu uważa, że to właśnie świadczy o jego wielkości. I gwarantuje jego przyszłość.
Słychać też głosy, że państwa chcą go zakazać, lub przynajmniej kontrolować jego obrót. A więc posiadając go, dotykamy owej – jak pisze Herbert - „gry zakazanej”, więc nie jest dziwne, że jest coraz bardziej pociągający. I koło się zamyka, bo to napędza popyt…

Jest jeszcze coś. Służby specjalne, które jakoby wykorzystują bitcoina do swoich rozliczeń. Mafie do prania brudnych pieniędzy. Kolejne powody, aby uznać bitcoina za rodzaj cyfrowego narkotyku póki co dostępnego nielicznym...


„Dlatego nie można postawić wielkiej kropki po dacie 1637 i uznać sprawę za definitywnie zakończoną. Nie jest rzeczą prostą wymazać ją z pamięci i zaliczyć do niepojętych dziwactw przeszłości. Jeśli tulipomania była rodzajem psychicznej epidemii – a tak ośmielamy się sądzić – istnieje prawdopodobieństwo graniczące z pewnością, że któregoś dnia, w tej czy innej postaci wróci nawiedzi nas znowu.
W jakimś porcie Dalekiego Wschodu wchodzi właśnie na pokład...”
Według Wikipedii „bitcoin jest kryptowalutą, wprowadzoną w 2009 roku przez osobę (lub grupę osób) o pseudonimie Satoshi Nakamoto.” Tożsamość Nakamoto choć rozpalała wyobraźnie wielu, nigdy nie została ujawniona. Niewątpliwie nazwisko to ma charakter dalekowschodni.

Zbigniew Herbert zmarł w roku 1998. O tulipomanii napisał pięć lat przed śmiercią. Czyli szesnaście lat przed pojawieniem się bitcoina.
To robi wrażenie…

„Oto historia jednego z ludzkich szaleństw…”
A może Herbert nie pisał o bitcoinie ani o tulipanach? Może pisał tylko o człowieku?
Tylko?

Wszystkie cytaty pochodzą z eseju Zbigniewa Herberta „Tulipanów gorzki zapach”