037. Reformy walutowe w Polsce. Część 2: Wymiany pieniędzy na początku PRL.

Posted by Mariusz Wdowiak on środa, lipca 26, 2017 with 2 comments

Trochę przypadkowo, bo na bazie lektury przedwojennych zadań maturalnych wszedłem na temat reformy walutowej Grabskiego przeprowadzonej w roku 1924. Szczegóły znajdziesz tutaj, więc nie będę się powtarzał. Paradoksalnie nie mówi się dziś o niej wiele, a moim zdaniem była bardzo znacząca, bo najpierw zdławiono hiperinflację, utworzono niezależny od rządu bank emisyjny a potem wprowadzono złotego jako nową walutę, co naprawdę zasługuje na wielkie uznanie. Reformę przeprowadzono w zasadzie całkowicie w oparciu o zasoby krajowe, a jej jedynym nadzwyczajnym źródłem finansowania był podatek majątkowy, który został nałożony na osoby posiadające aktywa o wartości większej niż równowartość 10.000 franków szwajcarskich (co odpowiadało wartości ok. 3 kg złota).

Reforma z 1924 nie była jedyną reformą walutową w dwudziestowiecznej Polsce. Moim zdaniem zdecydowanie bardziej spektakularna była ta z roku 1950, choć o uznaniu dla jej organizatorów nie ma mowy…

Gospodarka Polski w latach 1944-1950.

Pod koniec II wojny światowej sytuacja walutowa w Polsce była równie skomplikowana, jak tuż po odzyskaniu niepodległości w roku 1918. W obiegu były obowiązujące w Generalnej Guberni złote krakowskie, marki niemiecki, ruble radzieckie a miejscowo także korony słowackie. Taka sytuacja była niekorzystna i dla społeczeństwa, które nie miało pewności co do pieniądza, jak i dla państwa, które dla prowadzenia polityki monetarnej potrzebuje własnego pieniądza.

Pierwsze uporządkowanie tej kwestii nastąpiło jeszcze na przełomie roku 1944 i 1945, kiedy do obiegu wprowadzono złote wyemitowane już przez Narodowy Bank Polski (nawiasem mówiąc NBP wyemitował pieniądze zanim formalnie powstał – takie to były czasy J). NBP wszedł w rolę, którą przed wojną pełnił Bank Polski SA, z tym, że działał w pełnym uzależnieniu od władz oraz później finansował bezpośrednio inwestycje w przemyśle państwowym. Jego utworzenie rozpoczęło też proces likwidacji Banku Polskiego, ale to akurat zrozumiałe - państwo może mieć tylko jeden bank emisyjny.

Złote wyemitowane przez NBP w roku 1944 wchodziły do obiegu niejako na raty. Proces wymiany istniejących walut na nowe złote przebiegał w różnych częściach Polski w różnym czasie, co zwiększało zamieszanie. Za każdym razem wymianie podlegała określona ilość waluty tracącej ważność a jej nadmiar należało zdeponować władzom. Na ogół uprzywilejowane w wymianie były przedsiębiorstwa państwowe. Zdarzało się, że firmy prywatne i ludność niemiecka były wyłączone z uczestnictwa w wymianie. Ciekawostką jest, że alternatywnym źródłem nowych złotych byli żołnierze radzieccy, którym – jak relacjonowali świadkowie – zdarzało im się posiadać nowe, polskie banknoty jeszcze w formie niepociętych arkuszy.

Mimo zamieszania walutowego i trudności z tego wynikających kraj podnosił się ze strat wojennych. I choć politycznie trwała zawierucha to gospodarka złapała pewną równowagę już w roku 1948, ceny były względnie stabilne, a w roku 1949 zniesiono nawet kartki zaopatrzeniowe.

Jednak w roku 1950 wielka polityka zwyciężyła gospodarkę. Polska zdecydowała się na industrializację (czyli budowę wielkich zakładów przemysłowych), a wybuch wojny w Korei wywołał ogólnoświatowy wyścig zbrojeń, w którym oczywiście wziął udział nasz kraj. To oznaczało olbrzymie wydatki państwa...

W tej sytuacji władze zdecydowały się na dokonanie wymiany pieniądza.

Wymiana pieniądza w roku 1950.

Była bardzo sprawna, bo władze potrzebowały ledwie dziewięciu dni na jej przeprowadzenie i to natychmiast po jej „uchwaleniu”. Uchwalenie odbyło się przy drzwiach zamkniętych (dosłownie, bo Sejm na czas obradowania o reformie został odcięty od świata zewnętrznego), a zasady były dość skomplikowane.

Oficjalny kurs wymiany wynosił 3:100 (3 nowe złote za 100 starych), ale dotyczył on jedynie cen, płac i oszczędności bankowych do kwoty 100.000 starych złotych (następnie stosunek ten malał do 2:100 w przypadku oszczędności do 500.000 starych złotych i 1,5:100 w przypadku oszczędności do 1.000.000 starych złotych).
Mało kto posiadał wówczas rachunek bankowy, a gotówkę można było wymienić już tylko w relacji 1:100, ale było na to jedynie kilka dni a sama wymiana odbywała się w klimacie polowania na kułaków, prywaciarzy i spekulantów i niejako pod lufami milicjantów.

Przed stratą ratowało oczywiście posiadanie oszczędności w walutach obcych albo w złocie, ale władze przewidziały ten scenariusz: posiadanie dewiz, złota lub platyny było nielegalne. Za samo ich posiadanie groziło 15 lat więzienia, a za obrót dożywocie lub nawet kara śmierci. Wolno natomiast było odsprzedać dewizy i złoto państwu, oczywiście po cenie urzędowej.

Szacuje się, że w wyniku tej wymiany z obiegu wyjęto około 60% pieniądza, a społeczeństwo straciło w sumie ok. 750 mln ówczesnych dolarów USA (dziś odpowiadałoby to wartości ok. 7 miliardów dolarów).

Wbrew propagandzie uderzenie poszło równo po wszystkich, którzy o wymianie nie wiedzieli. Wydaje się nawet, że bardziej ucierpieli „zwykli ludzie”, bo spekulanci i tak mieli część majątku ulokowanego w złocie i dolarach. Nie dziwi więc, że praktycznie do końca istnienia PRL pojawiały się pogłoski o wymianie pieniądza. Sam takie pogłoski słyszałem gdzieś na początku lat osiemdziesiątych. Oczywiście nie rozumiałem, o co chodzi i chyba mnie to specjalnie nie interesowało, bo nie pamiętam, abym kogokolwiek pytał, co to jest owa „wymiana pieniędzy”.

Nowy złoty miał wartość 0,222 grama złota i był równy jednemu rublowi (złoty przedwojenny był równy co do wartości frankowi szwajcarskiemu, więc można powiedzieć, że w roku 1950 Związek Radziecki stał się dla naszego kraju finansową SzwajcariąJ). A dolar ? Oficjalnie kurs wynosił 4 złote za jednego dolara. Podkreślam "oficjalnie", bo kursy transakcyjne były zdecydowanie wyższe i przeprowadzano je mimo urzędowych zakazów. 

Wymiana pieniądza nie zapewniła państwu trwałych skutków ekonomicznych. Ogromne wydatki na industrializację wymagały drukowania pieniądza, co wywołało wzrost inflacji do poziomu ok 19% rocznie.

Jak się okazuje jednorazowe wydrenowanie kieszeni obywateli nie wywołuje trwałych zmian systemowych.

Przy pisaniu tego posta korzystałem w szczególności z artykułu Bartosza Dziewanowskiego-Stefańczyka „Wymiany pieniądza w Polsce w latach 1944-1950”. https://www.nbp.pl/edukacja/dodatki_edukacyjne/mowia_wieki_3/05_wymiana_pieniadza_w_polsce_1944-1950_francuska_denominacja_1960.pdf.