Prostym językiem o ekonomii ...

środa, 31 maja 2017

029. Dlaczego firmy biorą kredyty? Część 2: stała luka finansowa.




W praktyce gospodarczej istnieje jeszcze trzeci rodzaj kredytu zaciąganego przez przedsiębiorstwa, który dla laika może być najmniej oczywisty, a paradoks polega na tym, że ten właśnie rodzaj kredytu występuje najczęściej. Chodzi o kredyt finansujący stałą lukę finansową.

A co to jest luka finansowa ? Po kolei …


Po pierwsze: bez zapasów ani rusz.

Aby prowadzić działalność gospodarczą firma musi mieć co sprzedawać. Najprostszy przykład: tradycyjny sklep – aby zapewnić jego funkcjonowanie, w sklepie musi być jakiś towar i to w takiej ilości i różnorodności, że korzystający zeń klienci generalnie będą znajdować to, czego szukają. Z punktu widzenia bilansu firmy oznacza to konieczność posiadania zapasów. Im większy sklep tym większe zapasy. Im większe zapasy tym większe prawdopodobieństwo, że klient zaspokoi swoje potrzeby i tym chętniej wróci ponownie. Jest tylko jeden problem: te zapasy trzeba jakoś sfinansować, czyli mieć sposób, aby je zdobyć.

Jak zapłacić za zapasy?

Najprościej własnymi pieniędzmi. To sposób podstawowy, a nawet w zasadzie jedyny, gdy rozpoczynasz działalność gospodarczą. Niestety oznacza to, że wielkość Twojej firmy jest uzależniona od pieniędzy, którymi dysponujesz.

Możliwe jest jednak, że przekonasz dostawców towarów, że za towar dziś odebrany zapłacisz po pewnym okresie czasu. To się nazywa kredyt kupiecki, stanowi dużą ulgę dla właściciela sklepu a w bilansie sklepu będzie pokazane jako zobowiązanie handlowe.
Trzecią możliwością jest kredyt bankowy, ale do tego jeszcze dojdziemy, bo zapasy to nie wszystko…

Sprzedaż to jeszcze nie pieniądze.

Fakt sprzedaży jest oczywiście sukcesem, ale historia kończy się dopiero, gdy na rachunek firmy wpłyną pieniądze. W przypadku sklepu zapłata za zakupione towary następuje natychmiast (jeśli płacimy gotówką) albo z kilkudniowym opóźnieniem (gdy płacimy kartą bankową to operator karty przelewa do sklepu pieniądze w ciągu 1-3 dni). Ale już w przypadku hurtowni lub firm produkcyjnych zapłata za sprzedane dobra potrafi być odroczona nawet o kilka miesięcy. To kolejny istotny element w bilansie firmy: należności handlowe, czyli inaczej udzielony kredyt kupiecki. Najlepiej oczywiście sprzedawać wyłącznie za gotówkę, ale to czasem jest niemożliwe. Co więcej: bardzo często w negocjacjach handlowych termin płatności jest ważniejszy niż cena.

Luka finansowa.

To suma zapasów i należności handlowych pomniejszonych o zobowiązania handlowe.

Innymi słowy jest to wielkość środków, które firma musi zainwestować w działalność bieżącą, aby ta działalność była realizowana (tzn. aby mieć niezbędne zapasy i stosować niezbędne terminy płatności przy sprzedaży) już po uwzględnieniu otrzymanych kredytów kupieckich od dostawców.
Przykład: zakładamy sklep, w którym musimy mieć towar o wartości PLN 100 tys. Udało nam się przekonać dostawcę, żeby udzielił nam kredytu kupieckiego w wysokości PLN 20 tys. Na więcej nie chciał się zgodzić, bo dopiero zaczynamy naszą działalność. W naszym sklepie będziemy akceptować tylko płatności gotówkowe, więc należności handlowych nie będzie. Oznacza to, że luka finansowa wyniesie PLN 80 tys. Czyli dokładnie tyle potrzebujemy pieniędzy, aby zacząć działalność i ją kontynuować: bo nawet jeśli sprzedamy zapasy i otrzymamy zapłatę to trzeba będzie je zakupić ponownie. To, co może zmniejszyć lukę finansową w naszym przykładzie to decyzja o zmniejszeniu wielkości zapasów (czyli faktycznie zmniejszeniu sklepu) albo uzyskanie wyższego kredytu kupieckiego. Jeśli to się nie uda, luka pozostanie na mniej więcej tym samym poziomie.

Lukę można sfinansować z własnych środków lub z kredytu bankowego, a ponieważ luka finansowa występuje powszechnie to właśnie to jest najczęściej występujący rodzaj kredytu gospodarczego.

Kredyt, który nigdy nie będzie spłacony.

Trudno w to uwierzyć, ale kredyt finansujący stałą lukę finansową tak naprawdę nigdy nie będzie spłacony. Nawet, gdy spłyną pieniądze od odbiorców (i pomniejszą saldo kredytu) trzeba będzie ponownie dokonać zakupu  materiałów i towarów i tym samym kredyt znów będzie wykorzystany.
Teoretycznie, gdyby wielkość sprzedaży firmy nie ulegała zmianie, a luka finansowa miała stałą wartość to generowane zyski (czy dokładniej operacyjny cash flow) można by przeznaczać na stopniowe wychodzenie z kredytu. W rzeczywistości jednak firmy dążą do zwiększania sprzedaży, więc prawdopodobieństwo wyjścia z kredytu nie jest duże.
Umowy kredytowe oczywiście określają termin spłaty kredytu, lecz gdy on nadchodzi kredyty są po prostu przedłużane na kolejny okres. Z punktu widzenia banku taki kredyt może być spłacony, ale w zasadzie tylko w drodze refinansowania przez inny bank. Czyli dla kredytobiorcy kredy wciąż istnieje.
Podstawowym ryzykiem związanym z kredytami finansującymi stałą lukę finansową jest utrzymanie ciągłości działalności firmy i efektywności tej działalności. Póki firma działa efektywnie, obsługa kredytu nie jest zagrożona, choć - jak pisałem - na spłatę kredytu raczej nie ma co liczyć.
Problemy zaczynają się, gdy działalność gospodarcza zaczyna przynosić mniejsze zyski albo wymaga zainwestowania dodatkowych pieniędzy (np. w wyniku zwiększenia luki finansowej). Wówczas trudniej o refinansowanie kredytu a i jego przedłużenie będzie zapewne związane z restrukturyzacją, czyli działaniami de facto zmierzającymi do zmniejszenia skali działalności firmy.

Dla pełnego obrazu muszę wspomnieć, że istnieją firmy, które funkcjonują bez posiadania zapasów, prowadzą wyłącznie sprzedaż gotówkową lub wręcz na przedpłatę, a jednocześnie korzystają z kredytów kupieckich u swoich dostawców. W takich przypadkach luka finansowa ma wartość ujemną i oznacza to, że firma nie potrzebuje kredytów obrotowych.

środa, 24 maja 2017

028. Dlaczego firmy biorą kredyty? Część 1.


W przypadku podmiotów gospodarczych powodów zaciągania kredytów nie da się sprowadzić do „przyspieszenia momentu zakupu”. Należy bowiem pamiętać, że celem firmy jest prowadzenie działalności gospodarczej i generowanie zysków, więc zaciągnięcie kredytu powinno mieć sens gospodarczy, czyli finalnie powinno prowadzić do zwiększenia zysku firmy. To, w jaki sposób kredyt umożliwia wygenerowanie większego wyniku finansowego, zależy od rodzaju zaciągniętego kredytu.

A jakie są rodzaje kredytów dla firm ?

W polskich podręcznikach bankowości na ogół wymienionych jest tyle rodzajów kredytów gospodarczych, że można aż dostać zawrotu głowy. Na ogół autor prezentuje wiele kryteriów klasyfikacji i w ramach każdego wyodrębnia po kilka typów kredytów. Czytelnik dowiaduje się więc, że istnieją kredyty krótkoterminowe i długoterminowe, inwestycyjne i obrotowe, odnawialne i nieodnawialne, złotowe i walutowe itp. To wszystko prawda, ale prowadzi do mętliku w głowie czytelnika i błędnego przekonania, że rodzajów kredytów „jest ze czterdzieści”. Faktycznie ten sam kredyt może być jednocześnie krótkoterminowy, odnawialny, obrotowy i złotowy, więc tak naprawdę typów kredytów nie ma aż tak wiele. Za najważniejszą typologię kredytów uważam tę, która odnosi się do pierwotnej potrzeby kredytobiorcy. Po raz pierwszy spotkałem ją w materiałach szkoleniowych Chase Manhattan Bank i wedle niej istnieją trzy rodzaje kredytów gospodarczych:

Rodzaj1: Kredyty inwestycyjne.

Czyli kredyty na zakup lub ulepszenie środków trwałych (głównie nieruchomości, maszyn i urządzeń, ale także na zakup zorganizowanej części przedsiębiorstwa albo nawet całej firmy). Sfinansowane kredytem środki trwałe pozwalają firmie wygenerować nowe albo zwiększone przepływy pieniężne, które z jednej strony umożliwiają spłatę kredytu, a z drugiej zapewniają większe zyski. Ten rodzaj kredytu jest bardzo intuicyjny, bo jest odpowiednikiem kredytu na zakup mieszkania czy samochodu przez osobę fizyczną.

Rodzaj 2: Kredyty na domknięcie cyklu obrotowego.

Cykl obrotowy to proces zamiany formy aktywów obrotowych, jaki występuje w działalności gospodarczej. Wyobraźmy sobie firmę produkującą dżem truskawkowy. Żeby ta firma działa musi zakupić surowiec, czyli truskawki. W ten sposób środki pieniężne zostają zamienione na zapasy, które w sensie bilansowym są początkowo materiałami (dopóki magazynowane są jako truskawki), potem produkcją w toku (te truskawki, które akurat podlegają przetworzeniu) i wreszcie wyrobem gotowym (kiedy mają już postać dżemu gotowego do sprzedaży). Sprzedaż wyrobów gotowych na ogół jest realizowana z odroczonym terminem płatności, czyli kiedy gotowe dżemy znikają z magazynu i bilansu firmy to pojawiają się należności (czyli kwota do zapłaty przez nabywcę dżemów). Dopiero, gdy nabywca dżemu zapłaci, nasza firma ma pieniądze, które może ponownie przeznaczyć na zakup truskawek.

W przypadku branż sezonowych (a taką jest produkcja dżemów owocowych) wyzwaniem jest sfinansowanie cyklu obrotowego, czyli zapewnienie środków pieniężnych aby cykl zacząć i go zakończyć. Najprostszą formą jest skorzystać z własnych środków, ale bardzo często to nierealne. W takich przypadkach z pomocą przychodzi właśnie kredyt na domknięcie cyklu obrotowego, czyli kredyt, który umożliwia sfinansowanie wydatków na zakup surowców i opłacenie kosztów produkcji i sprzedaży do czasu, gdy od nabywców spłyną pieniądze za sprzedane produkty. W takich przypadkach kredyt umożliwia realizację określonego cyklu obrotowego (albo określonego kontraktu) i tym samym zapewnia firmie zysk i wpływy, dzięki którym kredyt może zostać spłacony.

Ryzyko związane ze źródłem spłaty.

Przy okazji omawiania tych dwóch rodzajów kredytów warto zwrócić uwagę na powiązanie pomiędzy źródłem spłaty a typami ryzyka, jakie ponoszą bank i kredytobiorca w związku z udzieleniem i zaciągnięciem kredytu.

Źródłem spłaty kredytu inwestycyjnego jest gotówka wygenerowana dzięki zakupionym na kredyt środkom trwałym. Inwestycja finansowana z kredytu może mieć charakter odtworzeniowy (zastąpienie starej maszyny nowszą), albo może dotyczyć środka trwałego, który wcześniej w firmie nie występował. W obu przypadkach podstawowe ryzyka związane są z przedmiotem inwestycji i dotyczą tego, czy zakupiony środek trwały faktycznie wykreuje dodatkową gotówkę. Może bowiem okazać się, że nowa maszyna jest niekompatybilna z innymi, nie jest tak efektywna, jak zakładaliśmy w biznes planie, albo produkuje wyroby wadliwe.

Środki pieniężne na spłatę kredytu na domknięcie kredytu obrotowego (także kontraktu) pochodzą z zakończenia tegoż cyklu. Ryzykiem jest więc wszystko, co może przerwać lub utrudnić finalizację cyklu obrotowego: błędy na etapie zakupu materiałów, błędy w produkcji, kłopoty ze sprzedażą, czy uzyskaniem zapłaty za sprzedane produkty.

Czy istnieją kredyty, których się nie spłaca?

Skoro mowa o źródle spłaty to znaczy, że kredyty trzeba spłacać. Czy są jednak takie, których spłata nigdy nie następuje i to w pełnym porozumieniu z bankiem ? Na razie pozostawiam to pytania otwarte.
A trzeci rodzaj kredytu omówię za tydzień…

środa, 17 maja 2017

027. Na jaki kredyt mnie stać? Część 2. Moja zdolność kredytowa.




Znając kwotę, którą mamy miesięcznie do dyspozycji (i która może być przeznaczona na spłatę kredytu) można obliczać maksymalny kredyt, na jaki nas stać. Jego wysokość zależy od wysokości oprocentowania i okresu kredytowania  a także tego, czy zastosujemy raty stałe czy malejące (o czym już pisałem w poprzednich postach).

Oprocentowanie.

Praktycznie do wszystkich symulacji kredytów przyjmuje się oprocentowanie aktualnie występujące na rynku i nie zakłada się jego zmian w okresie finansowania. To spore uproszczenie, ale też nie ma za bardzo skutecznych narzędzi do prognozowania stóp procentowych np. w okresie 20 lat. Na dziś to informacja pesymistyczna, bo stopy procentowe mamy na niskim poziomie i wydaje się, że mogą tylko rosnąć. Ale też nie ma co przesadzać: zmiana wysokości stopy procentowej ma w sumie dość niewielki wpływ na łączną płatność z tytułu kredytu (no chyba, ze stopy wzrosną do 20% w skali roku).

Okres kredytu.

To jest istotna zmienna. Im dłuższy okres finansowania tym obciążenia miesięczne będą mniejsze. Warto więc myśleć o uzyskaniu jak najdłuższego kredytu, zwłaszcza, gdy uda nam się wynegocjować brak prowizji od wcześniejszej spłaty. Wówczas (jeśli będzie nas stać) ten bardzo długi kredyt możemy bez dodatkowych opłat spłacić w krótszym terminie.

Oczywiście okres kredytu nie zależy wyłącznie od naszej woli. A bank uzależnia maksymalny okres finansowania także od celu kredytu. Im bardziej trwały cel kredytu tym dłuższy możliwy czas kredytowania. Nikogo nie dziwią trzydziestoletnie kredyty na zakup mieszkania, ale kredyty na inne cele przyznawane są na znacznie krótsze okresy.

Jak obliczyć raty kredytu?

W przypadku kredytu o ratach malejących sprawa jest bardzo prosta. Cześć kapitałowa będzie równa kwocie kredytu podzielonej przez liczbę rat (miesięcy) w okresie finansowania. Odsetki co miesiąc będą coraz mniejsze a ich maksymalną wartość obliczymy według wzoru: kwota kredytu * oprocentowanie * 1/12.

Jak już pisałem, większą kwotę kredytu uzyskamy, gdy zastosujemy kredyt o ratach stałych. W tym przypadku obliczenia są trudniejsze, dlatego warto posłużyć się excelem i zaszytą w nim funkcją finansową PMT, która właśnie do tego służy. A potem pobawić się parametrami metodą prób i  błędów, albo użyć opcji „szukaj wyniku” (ścieżka: dane\analiza warunkowa\szukaj wyniku…). Chodzi o to, aby znaleźć taką kwotę kredytu przy której miesięczne płatności z tytułu kredytu będą równe naszej kwocie do dyspozycji.
Sama funkcja PMT jest dość precyzyjnie opisana w excelowskim module pomoc. W jej minimalnej postaci występują tylko trzy argumenty: oprocentowanie kredytu (i tu uwaga: jeśli obliczamy raty miesięczne to należy oprocentowanie w skali roku podzielić przez 12, aby otrzymać oprocentowanie w skali miesiąca), liczba rat i wysokość kredytu. Gdy interesuje nas np. miesięczna kwota spłaty kredytu w wysokości PLN 50.000 udzielonego na 10 lat (120 miesięcy) i oprocentowanego 6% w skali roku wpisujemy do komórki excela "=PMT(6%/12;120;50000)" i otrzymujemy wynik -555,10 i właśnie tyle będzie wynosić miesięczna rata od tego kredytu. Tu jedna uwaga techniczna: w przypadku zastosowania funkcji PMT wynik będzie miał znak przeciwny niż wprowadzona kwota kredytu (autorzy excela uznali bowiem, że kwoty zaciąganego i spłacanego kredytu powinny mieć przeciwne znaki).


Kalkulator zdolności kredytowej.

Znajduje się pod załączonym linkiem: KALKULATOR.
Działa w ten sposób, że odpowiada na pytanie, czy stać Cię na kredyt o zadanych parametrach (kwota, okres, oprocentowanie). Pierwotnie chciałem w kalkulatorze umieścić makro obliczające maksymalną dostępną kwotę kredytu, ale pomyślałem sobie, że po piątkowym ataku hackerskim mało kto odważy się włączyć makro napisane przez nieznaną mu osobę. Udanych symulacji!

środa, 10 maja 2017

026. Na jaki kredyt mnie stać? Część 1.


Jeśli już decydujesz się na kredyt to w Twojej głowie powinno zrodzić się pytanie na jaki kredyt Cię stać. Oczywiście można z tym pytaniem przyjść do banku a nawet uzyskać odpowiedź, ale prawdę mówiąc bałbym się w tak ważnej dla mnie sprawie zdawać się wyłącznie na doradców bankowych. A inną sprawą jest, że sposób analizowania własnych możliwości finansowych nie jest aż tak skomplikowany, żeby sobie go odpuszczać już na starcie.

Jakimi pieniędzmi dysponuję?


To jest pytanie kluczowe dla dalszych rozważań. I nie chodzi o to, ile zarabiasz miesięcznie, tylko o to, jaka kwota pozostaje Ci po poniesieniu wszystkich Twoich wydatków, w tym związanych z tymi kredytami, które już posiadasz. Najprościej tę kwotę można obliczyć odejmując stan swoich oszczędności z dzisiaj od tych, którymi dysponowałeś miesiąc czy rok wcześniej i będziesz wiedział jaką kwotą możesz rozporządzać bez zmiany swoich zwyczajów wydatkowych. Oczywiście im dłuższy okres, którego obliczenia dotyczą, tym wyniki obarczone będą mniejszym błędem (niektóre bowiem wydatki nie są ponoszone w każdym miesiącu więc obliczenia za tylko jeden miesiąc na pewno nie są miarodajne.).
Kwota w dyspozycji jest o tyle istotna, że to właśnie ona będzie przeznaczona na spłatę nowego kredytu i odsetek od niego. W szczególności jeśli ta kwota wynosi zero (wydaję wszystko co zarabiam) to oznacza to faktyczną niedostępność kredytu.

W jaki sposób wpłynąć na kwotę, którą dysponuję?

Z matematycznego punktu widzenia żeby zwiększyć kwotę, którą dysponuję muszą albo zwiększyć wpływy albo zmniejszyć wydatki.

Doradzanie jak zwiększyć wpływy sprowadza się do prawienia banałów typu: wystąp o podwyżkę, albo zmień pracę na lepiej płatną albo weź na siebie dodatkowe zajęcie. Łatwo się o tym pisze, rzeczywistość jest dużo trudniejsza, więc nie będę się mądrzył. Na pewno w sieci znajdują się poradniki, jak to osiągnąć. Uznajmy, że się na tym nie znam...
Ciekawszym zagadnieniem, choć też niełatwym, jest próba zarządzenia swoimi wydatkami. Wśród nich znajdują się oczywiście takie, które są absolutnie konieczne i których nie da się uniknąć, ani nawet zmniejszyć. Ale są też takie, które w pewnym zakresie można ograniczyć. Żeby to odkryć trzeba mieć pełniejszą wiedzę na temat tego, na co wydajemy pieniądze i tu potrzebny jest prowadzony przez pewien czas system rejestrowania swoich wydatków. Jedynie znając strukturę swoich wydatków możemy powiedzieć które z nich i w jakim stopniu można ograniczyć.
Świadoma decyzja o zmianie zwyczaju wydatkowego (czytaj: zmniejszeniu wydatków na konkretny cen) na pewno nie jest łatwa i co gorsza jeśli podejmujesz ją przed zaciągnięciem kredytu to potem trzeba się będzie tego trzymać. Dlatego też należy być ostrożnym: jeśli zaciągasz kredyt na 30 lat to nie należy zakładać, że przez 30 lat nie pojedziesz na wakacje.

A zatem własna księgowość?

Nie przesadzajmy. Raczej konkretny rejestr wydatków, prowadzony na bieżąco po to, aby wiedzieć ile wydaję, na co i czy trzymam się docelowej kwoty, którą muszę mieć na obsługę i spłatę kredytu. Tego się nie da zrobić bez pewnego wysiłku, ale bez przesady: wszystkie wydatki realizowane kartami bankowymi albo przelewami są rejestrowane niejako automatycznie. Tak naprawdę zapisywać trzeba tylko wydatki gotówkowe. Ja na przykład nie mam ich wcale dużo…

Bo faktycznie od ponad dwóch lat prowadzę sobie rejestr wydatków i jestem dziś o wiele bardziej świadomy moich poczynań finansowych niż zanim zacząłem go prowadzić. Co ciekawe nie ma miesiąca, abym nie dowiedział się od któregoś ze znajomych, że też prowadzi coś podobnego, więc nie ma w tym nic z ekstrawagancji.

W jakiej formie prowadzić rejestr?

Słyszałem, że są na to gotowe aplikacje. Ja jestem chyba staroświecki, więc posługuję się arkuszem w excelu, który sam sobie zbudowałem, a najbardziej zaawansowaną opcją, z której korzystam jest tabela przestawna. Można jeszcze prościej...

Gdybym miał doradzić coś praktycznie: kluczem jest przypisanie poszczególnych wydatków do grup, bo inaczej się pogubimy. Nie ma co mnożyć grup wydatków, a to ile ich powinno być i jak je nazwiemy to kwestia indywidualna. Także indywidualną kwestią jest to, do jakiej grupy zaliczymy konkretny wydatek (oj, pojawiają się wątpliwości), bo taki raport prowadzimy dla siebie, więc żadne standardy rachunkowościowe nas nie obowiązują.

A kiedy już będziesz mieć tego typu rejestr wydatków prowadzony przez kilka miesięcy, będziesz mógł spróbować zarządzić (czytaj zmniejszyć) wydatki w określonej grupie.
Wszystko po to, aby dowiedzieć się tak naprawdę, ile możesz przeznaczyć na spłatę kredytu, który chcesz zaciągnąć.

cdn...

czwartek, 4 maja 2017

025. Ciekawostka: Od ilu lat mamy w Polsce płatne urlopy?


Właśnie dobiega końca tydzień, w którym ogromna rzesza Polaków wykorzystała choć jeden dzień urlopu. Myślę jednak, że mało kto wie, że płatne urlopy w Polsce istnieją już od blisko stu lat. Za niecałe bowiem dwa tygodnie, we wtorek, 16 maja, przypadać będzie 95 rocznica uchwalenia przez Sejm Rzeczpospolitej Polskiej Ustawy (z dnia 16 maja 1922) o urlopach dla pracowników, zatrudnionych w przemyśle i handlu.

Krótka to ustawa, licząca zaledwie 12 artykułów, w zasadzie mieszcząca się na jednej stronie formatu A4, po raz pierwszy w Polsce przyznała zatrudnionym prawo do urlopu w wymiarze podstawowym 8 dni po roku zatrudnienia i 15 dni po trzech latach zatrudnienia „w danem przedsiębiorstwie”. Zaskakujące, że zdecydowanie lepiej ustawa traktowała zatrudnionych „pracujących umysłowo, zatrudnionych w handlu, przemyśle i biurowości”. Nabywali oni prawo do dwutygodniowego urlopu już po pół roku pracy, a po roku pracy przysługiwał im już „jednomiesięczny urlop płatny nieprzerwany”.

Spod przepisów ustawy wyjęci byli pracownicy „przedsiębiorstw sezonowych, w  których praca trwa krócej niż 10 miesięcy” oraz „zakładów przemysłowych rzemieślniczych zatrudniających czterech lub mniej pracowników”, ale ustawodawca przewidział istnienie organizacji non-profit, bo wyraźnie określił, że ustawa obejmuje zatrudnionych „w innych zakładach pracy, choćby na zysk nie obliczanych”.

Ustawa nie pozostawiała złudzeń, że urlop jest płatny (artykuł 4 zaczynał się od słów „Urlopowany otrzymuje za cały czas urlopu normalne pobory.”), nadawała pracownikom „prawo wzajemnego porozumienia się co do kolejności korzystania z urlopów”, określała w jaki sposób to uczynić („winny być ułożone listy osób, uprawnionych do korzystania z urlopu, na każdy miesiąc oddzielnie”), a nawet przewidywała, że pracownicy mogą się nie dogadać – wówczas ową kolejność ustalał niezależny inspektor pracy. Prawdziwym hitem jest zapis art.5, z którego wynika, że „od 1 maja do 30 września z urlopów winno korzystać conajmniej 50% ogólnej liczby pracowników” (pisownia oryginalna).

Była to jedna z pierwszych na świecie ustaw o urlopach pracowniczych. Niestety jej znaczenie było raczej symboliczne: trzy czwarte ówczesnego społeczeństwa pracowało na roli, a sytuacja gospodarcza w miastach była na tyle słaba, że niełatwo było utrzymać ciągłość zatrudnienia warunkującą prawo do urlopu.

Ale rocznica to rocznica (okrągła – dziewięćdziesiąta piąta), a sezon urlopowy za pasem.

Treść ustawy dostępna pod linkiem: http://isap.sejm.gov.pl/DetailsServlet?id=WDU19220400334. W cytowanych zapisach zachowałem oryginalną pisownię i interpunkcję.