Prostym językiem o ekonomii ...

środa, 25 kwietnia 2018

076. Ekonomia na Maturze 1929 w Państwowym Gimnazjum im. Juljusza Słowackiego w Przemyślu.

Dziś prezentuję rozwiązanie najmniej oczywistego pod względem ekonomicznym przedwojennego zadania maturalnego spośród umieszczonych w poście 063. Przypomnę, że na przedwojennych maturach z matematyki pojawiały się zadania o treściach zdecydowanie ekonomicznych. Zbiorek pięciu takich zadań opublikowałem w styczniu, ogłaszając przy tym konkurs z nagrodami za współudział w rozwiązaniu. Konkurs trwa. Nagrody czekają. Do rozwiązania pozostają zadania 2 i 4. Zapraszam.

Zastrzegam przy okazji, że tytuł dzisiejszego posta nie zawiera błędu. Taka była pisownia nazwy tej szkoły w 1929 roku. Kto nie wierzy, niech zajrzy do „Sprawozdania dyrekcji […] za rok szkolny 1928/29”.
Zadanie 5, którego treść przytaczam poniżej, wywołało ciekawą dyskusję mailową. Szczególnie istotną rolę w tej dyskusji odegrał Romek z Rybnika, który otrzymuje ode mnie książkę Jacka Walkiewicza „Pełna moc możliwości” oraz kilka gadżetów dodatkowych. Nagrodę wysłałem już pocztą.
No to rozwiązujemy!


Zadanie 5. (Matura 1929)

Gmina A ma obowiązek utrzymywania mostu na rzece w gminie B. Koszta utrzymania mostu wynoszą przeciętnie 1.000 zł co 5 lat. Gmina B okazuje chęć przejęcia tego ciężaru na siebie za jednorazowem wynagrodzeniem. Jaką kwotę ma złożyć gmina A, jeżeli liczy się procent składany 4 ½ a najbliższa naprawa mostu (a więc i przewidziany, połączony z tem wydatek 1.000 zł) ma nastąpić za 3 lata ?
Źródło: "Sprawozdanie dyrekcji Państwowego Gimnazjum im. Juljusza Słowackiego w Przemyślu za rok szkolny 1928/29".

Komentarz do zadania.

Punktem wyjścia jest, że Gmina A jest zobowiązana do utrzymywania (naprawiania) mostu znajdującego się na terenie Gminy B. Remonty te odbywają się co pięć lat i ich koszty wynoszą przeciętnie 1.000 zł. Uważam, że nieco mylące jest słowo „przeciętnie”. Ekonomista poradzi sobie z nim bez trudu. Dla matematycznego purysty użycie tego słowa jest bliskie bluźnierstwu. Jestem jednak przekonany, że autorom zadania chodziło o to, że za każdym razem koszty remontu wynoszą dokładnie 1.000 zł, choć nie wyrazili tego jednoznacznie.

Gminy postanawiają się dogadać w ten sposób, że Gmina A zapłaci jeden raz za to, że już na zawsze uwolni się od obowiązku remontowania mostu. Ile powinna zapłacić zakładając, że najbliższy remont ma się odbyć za trzy lata.
Współczesny ekonomista powiedziałby, że w zadaniu chodzi o wycenę kosztów przyszłych remontów w cenach bieżących. Pytanie tylko których kosztów. Tzn. koszty z jakiego przedziału czasowego winny wejść do wyceny. Na tym współcześnie polegają negocjacje w sprawie wycen np. przedsiębiorstw. Wiadomo, jakie zyski przynosiło przedsiębiorstwo w przeszłości. Strony transakcji ustalają jaki będzie poziom zysków tego przedsiębiorstwa w przyszłości. I część tych zysków (np. z okresu dziesięciu lat) dyskontują do wartości bieżącej, ustalając, że to jest wartość przedsiębiorstwa. W takich przypadkach negocjacjom podlega ustalenie poziomu przyszłych zysków, wysokości stopy procentowej i okresu czasu, z których zyski będą brane pod uwagę. I z doświadczenia wiem, że niełatwo się dogadać…

W naszym znamy kwotę (1.000) i stopę procentową (4,5% - bez dyskusji należy przyjąć, że chodzi o stopę roczną). Pozostaje kwestia okresu. Ponieważ to jednak zadanie maturalne z matematyki, jestem skłonny uznać, że autorom chodziło o nieograniczony zakres czasu, czyli o zdyskontowanie kosztów wszystkich przyszłych remontów mostu począwszy od najbliższego, który się odbędzie za trzy lata, aż do plus nieskończoności. Bo matematyka nie znajdzie powodów, aby szereg przyszłych kosztów przerwać w którymś momencie.
Oczywiście dla ekonomisty to absurd. Ekonomista będzie chciał ograniczyć szereg analizowanych kosztów, bo nie przekonasz go, że nawet najlepiej remontowany most przetrwa milion lat. Jeśli myślisz podobnie, to znaczy, że bliżej Ci do ekonomii niż do matematyki. A nawet milion lat to jeszcze nie nieskończoność…

Słowo o dyskontowaniu.

W sensie obliczeniowym ustalenie bieżącej wartości w sytuacji kapitalizacji rocznej (tak jest w naszym zadaniu) odbywa się na podstawie wzoru:

gdzie poszczególne symbole oznaczają:
PV – wartość bieżąca
FV – wartość przyszła
i – stopa procentowa
n – liczba lat

Używając tego wzoru dyskontujemy koszty każdego przyszłego remontu (wynoszącego zawsze 1.000 zł.) do wartości bieżącej. Dużym ułatwieniem jest excel, który w ułamku sekund prezentuje nam takie oto wyniki:

Pozostaje kwestia, o której pisałem wcześniej: które koszty wziąć pod uwagę.

Jak to zadanie rozwiąże matematyk?

Matematyk weźmie pod uwagę koszty z wszystkich przyszłych okresów aż do plus nieskończoności. Zdyskontuje je do wartości bieżącej i dopatrzy się, że ma do czynienia z szeregiem geometrycznym, którego pierwsze wyrazy to:

czyli mówiąc inaczej z szeregiem, którego pierwszym wyrazem jest

a ilorazem:


Matematyka ucieszy to, że wartość bezwzględna ilorazu jest mniejsza niż 1, bo to pozwoli mu zastosować wzór na sumę wyrazów ciągu geometrycznego:
i jest już w domu, bo ma wszelkie dane, aby zadanie rozwiązać.
Jeśli odważymy się podstawić liczby to wyjdzie nam 4.435,85 zł. (skorzystałem z excela i oczywiście jest to wartość zaokrąglona do drugiego miejsca po przecinku, czyli do grosza, czyli nie jest idealnie matematyczna).

A jak ekonomista?

Ekonomista odrzuci dyskontowanie nieskończonego szeregu kosztów. A jego dylemat będzie polegał na tym, w którym momencie go przeciąć. To byłby główny punkt negocjacji pomiędzy gminami, gdyby sytuacja z zadania wydarzyła się naprawdę.

Jak by się skończyły te negocjacje? Nie wiemy, póki nie ponegocjujemy 😊.
Jakąś podpowiedzią współczesnej ekonomii może być obowiązująca stawka amortyzacyjna dla obiektów mostowych. W Polsce wynosi ona 4,5%, co oznacza, że według zasad księgowości mosty zmniejszają swoją wartość bilansową do zera w okresie 22,2 lat. Gdyby to uznać za wskazówkę należałoby zdyskontować jedynie koszty pierwszych czterech remontów. Dało by to wartość 2.596,55 zł.

Myślę jednak, że byłoby to nie do przyjęcia dla negocjatorów Gminy B. Po pierwsze oczekiwali by oni co najmniej uwzględnienia kosztów remontu przypadającego za 23 lata (a więc tuż po zakończeniu okresu amortyzacji mostu). To zwiększa wartość zdyskontowaną do poziomu 2.959,90. Po drugie zapewne zwracaliby uwagę na fakt, że w pełni zamortyzowany most (czyli most o zerowej wartości bilansowej) wciąż może służyć ludziom i tym samym wciąż trzeba go naprawiać.
Zresztą, zgodnie z zasadami księgowości, nakłady na remonty podnoszą wartość bilansową środka trwałego. A zatem moment całkowitego zamortyzowania mostu nastąpiłby później. Kiedy? To zależy od jego dzisiejszej wartości bilansowej, której w zadaniu nie podano.

Bo to jednak zadanie z matematyki.

Matematyka a ekonomia.

Przy okazji jak na dłoni widać różnice między ekonomią a matematyką. Matematyk zadanie rozwiąże, ale w tym przypadku z rozwiązaniem można będzie polemizować. Ekonomista namnoży założeń, a zadanie i tak pozostanie nierozwiązane... 😊😊😊


Zostało jeszcze dwa zadania do rozwiązania. Zachęcam.
A na zdjęciach przedstawiam most Ponte della Maddalena, łączący brzegi rzeki Serchio, znajdujący się w miejscowości Borgo a Mozzano w prowincji Lucca, w północnozachodniej części Toskanii, określanej lokalnie jako Garfagnana. Kamienny most oddany do użytku w 1115 roku, wciąż działa, choć jest zamknięty dla ruchu kołowego…
Nie mam pojęcia, jaka jest jego wartość bilansowa, jakie są koszty jego remontów i jak często są przeprowadzona.
Z pewnością jest bezcennym zabytkiem sztuki inżynierskiej.
Warto go ujrzeć na własne oczy!



środa, 18 kwietnia 2018

075. Gdzie leży ekonomiczne centrum świata? Część 3: Lata 1929-2018.

Dziś ostatnia część cyklu, poświęcona w sumie czasom współczesnym. Większość z nas będzie mogła się odnieść do teorii dominującego miejsca w gospodarce światowej przez pryzmat własnych obserwacji.

W poprzednich postach (073 i 074) opisałem wielkość i przyczyny upadku kolejnych centrów gospodarczych, którymi były: Brugia, Wenecja, Antwerpia, Genua, Amsterdam, Londyn i Boston, który po sześciuset latach dominacji Europy przejął prymat w imieniu Ameryki Północnej.

Nowy Jork, Stany Zjednoczone (1929-1980)

Jest rok 1929. Wielki Kryzys kończy złotą erę Bostonu. Poza Europą i USA nie ma żadnego miejsca na świecie, które mogłoby pretendować do miana ekonomicznego centrum świata. Teoretycznie Europa miała szansę, aby odzyskać pozycję lidera, ale drugi raz z rzędu nie jest gotowa do implementacji zmiany, która wynika z innowacji pchającej świat do przodu.

Tą innowacją jest elektryczność i jej powszechne zastosowanie w przemyśle, urbanistyce i w gospodarstwach domowych. Konsekwencją: gwałtowny rozwój miast. I tak, jak dwadzieścia lat wcześniej Europa nie była gotowa na seryjną produkcję samochodów, tak teraz nie jest gotowa na rozwój miast. Wtedy przeszkodą był etos rzemieślnika. Teraz tradycje rolnicze.
Nowoczesna Ameryka nie ma z tym problemu. Powstają gigantyczne miasta, nad którymi dominuje Nowy Jork – od wczesnych lat pięćdziesiątych największa metropolia świata. Impulsem dla gospodarki jest tym zapotrzebowanie na artykuły gospodarstwa domowego oraz roboty publiczne związane z rozbudową miejskiej infrastruktury.

Oczywiście pomogła geopolityka. Druga Wojna Światowa spustoszyła Europę, świat się spolaryzował, rywalizacja wielkich mocarstw napędzała poszukiwanie innowacji, które przenikały do cywilnych gałęzi przemysłu. Ale to rozbudowa miast i zakupy sprzętów AGD przez zwyczajne rodziny zapewniały gospodarce rozkwit.
Pierwszym ciosem był kryzys naftowy roku 1973. Gwałtowny wzrost cen paliw uderzył w możliwości finansowe amerykańskiego konsumenta. Realne zarobki spadają. Pojawia się inflacja. To wywołuje wzrost kosztów utrzymania i modernizacji wielkich miast. To, co było kołem zamachowym gospodarki, teraz stało się balastem. W tej sytuacji inne miejsce na świecie, korzystając z innego wynalazku, przejmuje pałeczkę lidera świata.

Dolina Krzemowa, Stany Zjednoczone (1980 - ?)


Do końca lat siedemdziesiątych XX wieku ludzkość poprawiała wydajność w przemyśle i rolnictwie, wdrażając rozwiązania wspierające człowieka w wykonywaniu prac fizycznych. To zmniejszało koszty produkcji i obniżało ceny wyrobów. Napędzało gospodarkę.
W tym samym czasie rosły koszty związane z prowadzeniem usług, handlu i administracji. Nie istniał bowiem sposób, aby zautomatyzować procesy gromadzenia i zarządzania danymi. To się zmieniło wraz z pojawieniem się seryjnie produkowanych komputerów.

Wprowadzenie informatyki do usług, handlu i administracji miało takie samo znaczenie jak wprowadzenie linii produkcyjnych do przemysłu. Dało możliwość zupełnie innego sposobu świadczenia usług, osiągania innych poziomów zysku i budowania nowych gałęzi gospodarki, w tym tak zaskakujących, jak szeroko rozumiany show biznses.
Dolina Krzemowa stała się miejscem powstawania najnowocześniejszych rozwiązań, stosowanych następnie na całym świecie. O tym, że centrum gospodarcze USA, przesunęło się w tamtym kierunku, świadczy fakt, że w roku 2006 Kalifornia uzyskała największy PKB spośród wszystkich amerykańskich stanów, o ponad 60% przewyższający PKB stanu Nowy Jork. Znamienne jest, że po roku 1990, połowa ludności USA mieszka na amerykańskim Południu i Zachodzie i że to właśnie tam skumulowany jest amerykański wzrost demograficzny.


„Gdyby Kalifornia była niezależnym państwem, zajęłaby szóste miejsce na świecie pod względem wytworzenia produktu krajowego brutto”.
Przesunięcie się centrum gospodarki ze wschodniego wybrzeża USA na zachodnie, ma jeszcze jedną interesującą konsekwencję: głównym akwenem świata przestał być Atlantyk i jest nim Pacyfik. Dziewięć z dwunastu największych portów świata znajduje się nad Oceanem Spokojnym. I to na jego azjatyckim wybrzeżu! Czy to zapowiedź kolejnej zmiany światowego centrum gospodarki? A może zmiana już nastąpiła?

Gdzie dziś leży ekonomiczne centrum świata?

Jacques Attali wydał „Krótką historię przyszłości” w roku 2006. I na tej dacie kończy rozważania o historii zmian lokalizacji ekonomicznego centrum świata. Kończy konkluzją, że gospodarcza dominacja Doliny Krzemowej i Kalifornii „potrwa jeszcze długo” (strona 93).

Tylko czy ma rację? Czy najważniejsze miejsce na świecie leży wciąż w Ameryce?
Od lat największy wzrost gospodarczy wykazuje Azja. I dawno już minęły czasy, gdy można było go tłumaczyć niskim poziomem startu. Każdy, kto był, w którejkolwiek z azjatyckich metropolii, wie, że są one imponujące i rozmachem inwestycyjnym całkowicie przyćmiewają miasta europejskie, czy amerykańskie.

Przez dekady dalekowschodnia Azja była tylko zakładem produkcyjnym dla nowoczesnego świata. Ale przy okazji zgromadziła kapitał na tyle wielki, że stopniowo przejmuje kolejne biznesy z rąk europejskich i amerykańskich. Zresztą: pięć największych banków świata w roku 2016 to banki azjatyckie (cztery pierwsze pozycje zajmują banki chińskie, piąty jest japoński, szóstą pozycje zajmuje amerykański JP Morgan Chase a siódmą HSBC – bank formalnie brytyjski, ale bardzo aktywny w dalekowschodniej Azji).
Przy okazji rośnie polityczno-militarne znaczenie Chin.

Sam Attali pisze, że amerykańskie uczelnie są zdominowane przez azjatyckich studentów, którzy po zakończeniu albo wracają na swój kontynent, albo ze Stanów Zjednoczonych prowadzą przedsięwzięcia transpacyficzne.

„Dwie trzecie absolwentów amerykańskich uczelni w dziedzinie nauk ścisłych i inżynierii jest w roku 2006 pochodzenia azjatyckiego”. Jacques Attali „Krótka historia przyszłości” s.91


A udział Azji (i Chin w szczególności) w światowym PKB rośnie w ostatnich latach dramatycznie, co widać na poniższej grafice. Być może tym samym świat wraca do historycznej normalności, w której w sytuacji równego dostępu do technologii o przewadze gospodarczej decyduje liczba ludności. Tak było do końca XVIII wieku (gdy technologia nie miała znaczenia) i tak jest teraz (gdy można ją posiadać bez względu na miejsce działalności).
Źródło: www.visualcapitalist.com/2000-years-economic-history-one-chart/

Być może więc ekonomiczne centrum świata znajduje się już a Azji. Albo przynajmniej jest w połowie drogi przez Pacyfik…

A Wy co myślicie?

środa, 11 kwietnia 2018

074. Gdzie leży ekonomiczne centrum świata? Część 2: Lata 1620-1929

W historii zawsze istniało jakieś centrum świata. Region, miasto lub państwo, w którym decydowano o losach innych. Podobnie jest w przypadku ekonomii. Zawsze istniało serce. Miejsce mające przewagę finansową, gospodarczą i technologiczną nad resztą świata. Gdzie leży obecnie? Zachęcam do wpisywania swoich typów w komentarzu.

Kontynuuję przegląd światowych serc gospodarki, którą rozpocząłem w poście 073. Inspiracją do tego cyklu jest książka Jacquesa Attali „Krótka historia przyszłości”. Polecam. Tydzień temu opisałem, jak centrum świata przemieszczało się w latach 1200-1620. Dlaczego znajdowało swe miejsce kolejno w Brugii, Wenecji, Antwerpii i Genui. I co było przyczyną, że miasta te traciły na znaczeniu.
Idziemy dalej, aż za tydzień osiągniemy czasy współczesne.

Amsterdam, Holandia (1620-1788).

Jak na warunki europejskie Holandia była (i wciąż jest) krajem małym terytorialnie i gęsto zaludnionym. Silni sąsiedzi uniemożliwiali ekspansję lądową. To zwróciło uwagę Holendrów ku morzu. Tym bardziej, że już wówczas importować żywność.

Kraj skazany na import żywności musiał mieć flotę i pieniądze. Flotę, aby kontrolować transport i pieniądze, aby finansować zakupy towarów i budowę statków. Tak też się stało w Holandii. Stała się krajem, w którym poszczególne działy gospodarki wspierały się dla osiągnięcia wspólnej korzyści.
Pierwotnie źródłem kapitału były najbardziej zyskowne produkty rolne (chmiel, rzepak, len i konopie). Pozwoliło to rozwinąć się tkalniom i farbiarniom (po raz kolejny przewagę dawała zaawansowana technologia farbowania tkanin). Gospodarczym przełomem było rozpoczęcie niemal seryjnej produkcji korwet, statków towarowych, które pozwoliły holenderskim kupcom na wiele lat zdominować europejski handel. Kolejnym utworzenie Kompanii Indyjskiej, która skupiła się na eksploatowaniu bogactw zlokalizowanych daleko poza Europą. To wszystko sprawiło, że w Holandii kumuluje się bogactwo ówczesnego świata. Powstaje giełda w Amsterdamie, kolejne spółki finansujące operacje handlowe i przemysłowe.

Ciekawy paradoks na tle ówczesnej Polski. My żyliśmy z eksportu zboża nie przejmując się rozwojem. Oni musieli się rozwijać, żeby móc importować zboże. Kto na tym wyszedł lepiej?
Kraj oczywiście nie jest wolny od trosk. Gospodarka holenderska w zasadzie wychodzi obronną ręką z tulipanowej bański spekulacyjnej, ale pryska mit o tym, że każdy może żyć dostatnio. Stopniowo wyczerpują się zasoby leśne, bez których nie można budować floty. Zresztą konkurencja nie śpi i przewaga techniczna holenderskich statków jest coraz mniejsza. Sąsiednią Francją targają niepokoje społeczne, które przenikają też do Amsterdamu. Kapitał zaczyna rozglądać się na nowym domem. Sygnałem do ucieczki jest fala bankructw banków, która następuje w roku 1788. Nowym centrum staje się Londyn.

Londyn, Wielka Brytania (1788-1890).

Gospodarcza pozycja Londynu oczywiście została zbudowana na eksploatacji kolonii. Anglicy na ogromną skalę importują z Indii bawełnę, którą przerabiają w swych zakładach produkcyjnych a następnie w postaci wyrobów gotowych sprzedają całej Europie. Podobnie postępują zresztą z innymi towarami kolonialnymi, ale z gospodarczego punktu widzenia to bawełna jest najważniejsza.

Początkowo gospodarka opiera się na drewnie, które jest potrzebne do budowy floty i produkcji energii. Lasów jest niewiele, więc Anglicy poszukują innego źródła energii. Wynalezienie maszyny parowej oraz możliwości jej wykorzystania w przemyśle i transporcie przesuwają uwagę w stronę węgla. Anglia jako pierwsza zaczyna budować przemysł oparty na energii węglowej, który daje im przewagę nad resztą świata. I likwiduje zagrożenie wyrębu ostatniego drzewa.
W tym samym czasie, gdy Francją targają kolejne rewolucje, brytyjski rząd premiera Williama Pitta wprowadza w życie doktrynę ekonomiczną opracowaną przez Adama Smitha, ekonomistę, autora rewolucyjnych na ówczesne czasy „Badań nad naturą i przyczynami bogactwa narodów”. Jako pierwszy na świecie wprowadza podatki pośrednie. System jest tak efektywny, że połowie XIX wieku, można obniżyć podatki…

Anglia zmienia się dzięki industrializacji przemysłu odzieżowego. Coraz mniejsze koszty produkcji sprawiają, że w połowie XIX wieku tkaniny stanowią połowę brytyjskiego eksportu. Od 1825 roku brytyjski przemysł wytwarza więcej wartości dodanej niż rolnictwo. Jako pierwsza na świecie Anglia przestaje być krajem rolniczym. Dla porównania we Francji nastąpi to pięćdziesiąt lat później…
„Pomiędzy rokiem 1800 a 1855 koszty uzyskania angielskich tkanin bawełnianych zmniejszają się pięciokrotnie, natomiast produkcja wzrasta pięćdziesięciokrotnie. Tkaniny te stanowią w 1800 roku zaledwie jedną trzecią angielskiego eksportu, zaś w 1855 roku już połowę”. Jacques Attali „Krótka historia przyszłości” s.70.
Dominacja brytyjskiej gospodarki obejmuje też mniej chlubne fakty. Coraz bardziej brutalna eksploatacja bogactw Indii, zniszczenie indyjskiego przemysłu odzieżowego, wojny opiumowe w Chinach. Dzięki temu Anglicy wciąż panują na Wschodzie i wciąż korzystają z jego bogactw. Ale koszty utrzymania tego panowania są coraz większe...

O Zachodzie Brytyjczycy jakby zapomnieli. A tymczasem to właśnie tam powstaje nowa potęga gospodarcza: Stany Zjednoczone.

Boston, Stany Zjednoczone (1890-1929).

Od początku XIX wieku Boston jest najważniejszym portem Ameryki. Właśnie tędy przebiega główny szlak handlowy łączący USA z Europą. Tylko, że Europa ma zadyszkę, a gospodarka USA rozwija się jak nigdy dotąd.

W latach 1880-1914 do Ameryki przybywa 15 milionów Europejczyków. To 20% europejskiej populacji, w rękach której znajduje się 33% europejskich oszczędności. Po raz pierwszy możemy obserwować wpływ migracji ludności na gospodarkę.
Rozwój amerykańskiej gospodarki nie jest niczym ograniczony. USA nie mają konkurenta politycznego, który mógłby zagrozić militarnie. Zasoby naturalne znacznie przekraczają europejskie. Emigranci zapewniają siłę roboczą. Od zakończenia Wojny Secesyjnej nie ma też zagrożeń wewnętrznych.

Rozległość geograficzna wymusza innowacje w zakresie transportu. Amerykanie stawiają na silnik spalinowy. Na początku XX wieku przemysł samochodowy staje się kołem zamachowym amerykańskiej gospodarki. W 1907 roku Amerykanie produkują tyle samo samochodów do Francuzi (25.000 sztuk rocznie). Ale linia produkcyjna - innowacyjny sposób produkcji wprowadzony w zakładach Forda w roku 1908 – zmienia wszystko. Sześć lat później USA produkuje 11 razy więcej samochodów niż Francja. Sam Ford dostarcza 250.000 samochodów rocznie. Pozostali amerykańscy producenci drugie tyle. Nawiasem mówiąc francuscy robotnicy odmówili pracy przy liniach produkcyjnych uzasadniając to między innymi etosem pracy rzemieślnika.
Wybuch I Wojny Światowej definitywnie odbiera szanse na to, aby Europa stała się centrum światowej gospodarki. Kolejne piętnaście lat to ciągły wzrost gospodarczy w USA. Pojawia się jednak spadek rentowności produkcji, załamuje się popyt, zmowa koncernów naftowych uderza w przemysł samochodowy. Wybucha Wielki Kryzys, który kończy dominację Bostonu.


cdn.


A gdzie ekonomiczne centrum świata leży dziś?

Zapraszam do komentowania!

środa, 4 kwietnia 2018

073. Gdzie leży ekonomiczne centrum świata? Część1: Lata 1200-1620.

Która część świata jest obecnie najważniejsza? Z gospodarczego punktu widzenia. Choć nie tylko. Bo kto ma największy potencjał gospodarczy, ten często dominuje też politycznie. A może masz swój typ. Jeśli tak, wpisz w komentarzu. Uzasadnij. Zobaczymy, jak na tę kwestię patrzą PT Czytelnicy. Mi dojście do współczesności zajmie trzy tygodnie...

Inspiracją do tego artykułu jest książka Jacquesa Attali „Krótka historia przyszłości”. Można by o niej powiedzieć, że jest jedną z wielu książek projektujących przyszłość. Ale zawiera też bardzo ciekawy rozdział zatytułowany „Krótka historia kapitalizmu”, w którym Attali opisuje, jak przemieszczało się centrum świata gospodarczo-politycznego w ciągu ostatnich trzech tysięcy lat. Bo centrum nigdy nie zagrzało swego miejsca na dłużej. Jeśli gdzieś jest, to w innym miejscu powstają warunki lepsze, które w końcu sprawią, że centrum przesunie się właśnie tam.

Co ciekawe autorowi - mimo że jest Francuzem -  daje się uniknąć tak typowego dla tego narodu frankocentryzmu. W jego książce nie znajdziemy zachwytów nad znaczeniem Paryża dla świata. Jest wręcz odwrotnie. Attali poświęca kilka stron na wyjaśnienie, dlaczego Francja nigdy nie była i nigdy nie będzie centrum światowej gospodarki. Jak więc według niego owe centrum podróżowało po świecie?

Brugia, Belgia (1200-1350).



Celowo zacznę od późnego średniowiecza. To czasy wielkich władców feudalnych walczących o władzę polityczną. Ale na marginesie świata feudalnego powstają ośrodki, w których ważniejsze od władzy politycznej stają się rozwój techniczny i handel.

Taka jest Brugia. Niby tylko niewielki port nad Morzem Pólnocnym, a jednak zaplecze w postaci flandryjskich obszarów rolniczych pozwala mu stać się ważnym ośrodkiem światowego handlu. Zdaniem Attali’ego decyduje o tym pozornie nic nieznaczący wynalazek: ster zawiasowy który jednak po raz pierwszy w historii świata pozwala statkom poruszać się pod wiatr. To napędza handel. Powstaje związek miast targowych sięgający od Londynu aż po Królewiec. Obroty handlowe są coraz większe. Rolnictwo frandryjskie wprowadza kolejne innowacje: trójpolówkę, młyn wodny, tłocznie mechaniczne. Dominacja Brugii zdaje się być niezagrożona. Jednak epidemia dżumy, która pojawiła się w Europie w roku 1348, oraz rozpoczęta ok. roku 1337 francusko-angielska wojna stuletnia skutecznie przecinają szlaki handlowe północnej Europy. Handel pada. Brugii nie stać na finansowanie portu. Pierwsze centrum świata gospodarczego umiera z powodów biologicznych (dżuma), politycznych (wojna) i przede wszystkim finansowych.

Wenecja, Włochy (1350-1500).


Z całą pewnością Wenecja leży w bezpiecznej odległości od obszaru wciąż trwającej wojny stuletniej. Jest jednak wciśnięta w północny kraniec Adriatyku. Niby wszędzie stąd daleko. W tym samym czasie zaczynają jednak działać niemieckie kopalnie srebra. Transport srebra prze Morze Północne jest zbyt niebezpieczny. Powstaje szlak przez Przełęcz Brenner i położenie Wenecji staje się idealne dla obsługi transportów srebra.

Wokół tych transportów rodzi się potęga Wenecji. Powstaje bardzo interesujący organizm gospodarczo-polityczny. Na jego czele stoi książe, który handlowi poświęca nie mniej czasu niż wojsku. Miasto inwestuje we flotę, warsztaty rzemieślnicze i instytucje finansowe. Stabilność gospodarczą zapewniają gildie, dzięki którym kształtuje się po raz pierwszy liczna klasa średnia – sto tysięcy dobrze opłacanych pracowników najemnych. Nie są arystokracją, ale prowadzą życie na bardzo wysokim poziomie.

Współcześnie wiemy, że przegrzana gospodarka to źródło kłopotów. Tak też się dzieje z Wenecją. Po ponad stu latach prosperity, koszty utrzymania miasta i jego instytucji są ogromne, a zyski z handlu coraz mniejsze. Rozwój spowalnia, bo gildie zaczynają bardziej bronić interesów swoich członków niż przeć do przodu względem reszty świata. Wenecja wciąż kłuje w oczy swoim bogactwem, ale gubi swoją moc i dynamikę. W ten sposób staje się atrakcyjnym celem dla wrogów. I to zamyka jej okres świetności.

Antwerpia, Belgia (1500-1560).


Centrum wraca na Północ, która jest teraz spokojna. O znaczeniu Antwerpii decyduje jej port (zobaczcie, jak ważne jest okno na świat), ale także rozwinięta hodowla owiec, przetwórstwo wełny i najważniejsze: umiejętność farbowania sukna. Nikt w Europie nie potrafi się nawet zbliżyć do poziomu technologii, która jest w posiadaniu rzemieślników z Antwerpii. Kupcy ze wszystkich stron przybywają, aby dokonywać tu swoich zakupów.

W 1531 roku powstaje tu pierwsza na świecie giełda. Handel jest finansowany przez bardzo nowoczesne rozwiązania finansowe, system walutowy opiera się na srebrnych monetach, których wartość podlega ścisłej kontroli. Gospodarcze znaczenie Antwerpii jest tak wielkie, że ta nie utrzymuje nawet wojska – nie musi, bo nie ma zagrożenia militarnego. Swą potęgę opera na stabilności finansowej.

A ta okazuje się niewystarczająca. Wartość srebra spada odkąd przywozi się je z amerykańskich kopalni. Początkowo transporty są kierowane do Antwerpii i to trzyma ją przy życiu. Ale po ogłoszeniu tez Lutra wybuchają wojny religijne i szlak przez Atlantyk znowu jest przerwany. Miasto oderwane od dopływu kruszcu, na którym zbudowało swoją potęgę, gwałtownie traci na znaczeniu. Od 1570 roku w ciągu dwudziestu lat liczba mieszkańców Antwerpii spada ze 100 tys. do ledwie 40 tys. Ale to bez znaczenia. Centrum ekonomiczne świata jest już gdzie indziej.

Genua, Włochy (1560-1620).


Po raz ostatni centrum gospodarcze świata wraca nad Morze Śródziemne. Genua okazuje się jedynym dużym portem w Europie, który może obsługiwać transporty srebra z amerykańskich kopalni. Porty północnej Europy są odcięte ze względu na wojny katolików z protestantami. Hiszpania jest uwikłana w te wojny, więc jej porty odpadają. Na tym tle Genua jest bezpieczna.

Stopniowo podstawą handlu staje się złoto. Ma większą wartość, a więc i rola genueńskich bankierów, którzy teraz finansują władców całej Europy, jest większa niż kiedykolwiek w historii. Tu powstają zasady rachunkowości, które w zasadzie obowiązują do dziś. Genueńczycy Patini i Massari opracowują rachunek zysków i strat. Odtąd efektywność działalności gospodarczej (w tym i finansowej) może podlegać jednoznacznej ocenie. I w ślad za tą oceną może przesuwać się kapitał.

Złoty czas Genui kończy się tak, jak w przypadku Antwerpii, w wyniku odcięcia transportów złota, na którym bazował cały system. Tym razem zdecydowała słabość Hiszpanii. Flota brytyjska okazuje się mocniejsza, niszczy flotę hiszpańską. Genua nie posiada własnego wojska, więc nie może się przeciwstawić temu, że po raz kolejny ważniejsza dla światowego handlu staje się północ Europy. Po tej porażce Południe Europy już nigdy nie odzyska dawnego znaczenia...
cdn.

A gdzie ekonomiczne centrum świata leży dziś?
Zapraszam do komentowania!