046. Ujemne ceny. Ty też je stosujesz.


O ujemnych cenach pisałem tydzień temu. Jeśli ktoś nie wierzy, że występują niech zajrzy TUTAJ . Brzmi to dziwnie, wiem, ale w zasadzie można by się przyzwyczaić. Zwłaszcza do ujemnego oprocentowania zaciągniętego przez siebie kredytu. Ale gdyby chcieć trochę pofilozofować to przykładów na ujemne ceny w życiu codziennym jest o wiele więcej.


Ty też stosujesz ujemne ceny.

Niemożliwe? A jednak. Produkujesz śmieci, które następnie „sprzedajesz” firmie oczyszczającej miasto za ujemną cenę, którą najczęściej nazywamy „opłatą za odbiór odpadów”. Formalnie ma ona wartość dodatnią, bo dotyczy usługi wywozu śmieci. Ale w rzeczywistości wygląda to tak, że wystawiasz kubeł (który jest dla Ciebie problemem) za odbiór którego płacisz, czyli innymi słowy sprzedajesz śmieci po cenie ujemnej.

Jeśli wciąż uważasz, że to przesada, to wyobraź sobie, co się wydarzy, gdy powstanie technologia przetwarzająca śmieci na energię (prace nad takimi technologiami trwają). Wówczas możliwe, że firmy przetwarzające śmieci zaczną za nie płacić. Co to będzie oznaczać? Że producent śmieci (czyli każdy z nas) sprzeda swoje śmieci po cenie dodatniej (będzie więc „normalnie”), albo, że to co dziś nazywamy usługą odbioru śmieci będzie miało cenę ujemną. Ha!

Ujemne wynagrodzenie.

Ono też jest możliwe i to nawet dziś. Oczywiście prawo na to nie pozwala. Zresztą normalnie jest tak, że świadcząc pracę człowiek oczekuje wynagrodzenia, oczywiście dodatniego, które jest ceną za poświęcony czas i wysiłek. Ale to, czy podejmie pracę, nie zależy wyłącznie od wynagrodzenia.

Wyobraź sobie taką sytuację: spotykam grupę dwudziestu chłopaków i proponuję im pracę polegającą na skoszeniu mojego trawnika. Czas pracy dwie godziny. Wynagrodzenie do ustalenia. Ktoś mnie wyśmieje, ktoś zażąda absurdalnie wysokiej zapłaty. Ale z kimś się dogadam na rozsądnych warunkach, bo zadziała „rynek”.

A teraz scena druga. Ta sama grupa, ale trochę inna propozycja pracy. Też na świeżym powietrzu. Ale nie chodzenie za kosiarką tylko podawanie piłki na treningu Bayernu Monachium. Podejrzewam, że chętni będą prawie wszyscy i nikt nie zapyta o wynagrodzenie. Co więcej wiele osób  byłoby skłonnych zapłacić za to, aby móc „popracować” z Robertem Lewandowskim i jego kolegami.

Byłoby to ujemne wynagrodzenie, choć prawdopodobnie księgowi Bayernu znaleźliby jakiś inny tytuł dla takiej transakcji.

Ujemna cena to problem.

Z matematycznego punktu widzenia ujemna cena jest w porządku. Bo liczba to liczba, a liczba ujemna ma te same właściwości co liczba dodatnia. Matematyk będzie rozumował tak: Jeśli kupię coś po minus 10, a sprzedam po minus 4 to zrealizuję zysk plus 6, więc moja działalność gospodarcza jest jak najbardziej „normalna”. Nienormalny będzie wskaźnik rentowności, bo będzie ujemy (dodatni zysk podzielę przez ujemne przychody ze sprzedaży), ale do tego będzie można się przyzwyczaić i nauczyć poprawnego interpretowania.

Świat jednak unika ujemnych cen, bo ujemna cena to problem. Nie tylko interpretacyjny (faktycznie ujemna cena wygląda dziwnie), ale też problem księgowy, podatkowy i prawny. W sieci znalazłem opinię, że złożenie w przetargu publicznym w Polsce oferty zawierającą cenę ujemną czyni tę ofertę nieważną.

Jeszcze ciekawiej robi się przy próbie zastosowania ujemnego oprocentowania od środków złożonych w polskim banku. Nie, żebym o tym marzył, ale na świecie to się zdarza. W Polsce to niemożliwe z dwóch powodów. Po pierwsze pieniądze zgromadzone na rachunkach bankowych do równowartości 100.000 euro podlegają ochronie w całości i tym samym nie jest dopuszczalne, aby w wyniku np. naliczenia odsetek oddać klientowi mniej niż wpłacił. Po drugie polski Kodeks Cywilny mówi, że odsetki od środków stanowią „pożytek deponenta”, a ten ujemny być nie może. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, aby bank przyjął depozyt oprocentowany 0% i jednocześnie pobrał prowizję za otwarcie lub prowadzenie rachunku depozytowego.

Więc póki co, tam gdzie się da ujemną cenę zastępuje się ceną dodatnią nazywając transakcję trochę inaczej.

Mimo wszystko, warto dopuścić myśl, że odpowiednio wysoka podaż albo zjawiska psychologiczne mogą doprowadzić do wystąpienia ceny ujemnej. Taka prawda.