097. Ekonomista na wakacjach, czyli szkockie lekcje ekonomii.

Byłem na wakacjach w Szkocji. Gorąco polecam. I choć większość czasu spędziłem na beztroskim poznawaniu tego wspaniałego kraju, to wróciłem z kilkoma obserwacjami o charakterze ekonomicznym, którymi chcę się z Wami podzielić. Taki ekonomiczny felietonik na koniec wakacji. 


Niewątpliwie Szkocja nie należy do krajów tanich. Litr benzyny bezołowiowej kosztuje od 1,30 do 1,34 funta, czyli ponad 6 złotych, co w moim przypadku miało znaczenie, bo przejechałem w Szkocji ponad 2.200 km. Na szczęście jednak wypożyczalnia samochodów wydała mi lepszy samochód niż zarezerwowałem i była to toyota z silnikiem hybrydowym. Jeżdżąc głównie po bocznych drogach Highlandu (głównych dróg nie ma w tym rejonie) wykręciłem spalanie nieco powyżej 5l/100 km, więc prawdę mówiąc koszt podróży w Szkocji okazał się mniejszy niż w Polsce.

Oszczędny jak Szkot.


Wszyscy wiemy, jaką opinię mają Szkoci. W zasadzie widziałem dwa obszary ich legendarnej oszczędności. Pierwszy to organizacja zajęć w szkołach. Szkockie dzieciaki zaczynają rok szkolny około 20 sierpnia. Mieliśmy więc okazję widzieć grupy uczniów, elegancko ubranych w szkolne mundurki, wracające z zajęć szkolnych, co mroziło krew w żyłach naszych dzieci, przeżywających jeszcze ostatnie dni wakacyjnej laby. Jeden z naszych gospodarzy powiedział nam, że rok szkolny w Szkocji zaczyna się szybciej niż w pozostałej części Wielkiej Brytanii z powodu wcześnie zapadających ciemności w okresie noworocznym. Według niego wówczas uczniowie pozostają dłużej na feriach w domu, dzięki czemu szkoły oszczędzają na rachunkach za prąd.
Drugi to szkockie drogi w Highlandzie, które są tak wąskie, że nie pozwalają na wyminięcie się dwóch samochodów osobowych. Co za oszczędność asfaltu! Ciekawostką jest, że dosłownie co kilkadziesiąt metrów umiejscowione są zatoczki zwane „passing place”. To one pozwalają wyminąć się z samochodami jadącymi w przeciwnym kierunku. To wpływa na tempo jazdy, ale byliśmy na wakacjach a taki sposób jazdy umożliwił zrobienie mnóstwa zdjęć szkockim krajobrazom.

Poza tym Szkotowi chyba trudno jest być oszczędnym. Ceny są dość wysokie. A jak już chce być Szkotem z prawdziwego zdarzenia i ubrać się w tradycyjny szkocki strój ludowy, to trzeba się liczyć z wydatkiem przekraczającym 1.000 funtów. Takie ceny widziałem na wystawie jednego ze sklepów w Edynburdu, a przyznać trzeba, że stosunkowo często spotyka się Szkotów ubranych po szkocku. Może jednak kupują w sieci...

Szkocka oszczędność dla turystów.


Jak już pisałem Szkocja zaskoczyła mnie wydaniem mi lepszego samochodu niż bookowałem. A że była to hybryda, to pozwoliła mi oszczędzić na kosztach paliwa.
Jadąc do Szkocji warto rozważyć zakup biletu Explorer Pass wydawanego przez Historic Environment Scotland i umożliwiającego przede wszystkim bezpłatne wejście do ponad 70 obiektów historycznych w całym kraju. Przede wszystkim, bo są jeszcze dodatkowo benefity typu zniżka na audiobooki, wstępy bez kolejek itp.

Moim zdaniem opłaca się. Rodzinny Explorer Pass w wersji siedmiodniowej (wejścia do poszczególnych obiektów mogą się odbywać w dowolne siedem dni, przypadające w ciągu 14 dni od pierwszego wykorzystania) kosztuje 84 funty. Drogo, ale samo wejście do Edinburgh Castle dla rodziny 2+2 kosztuje 60 funtów. No i unika się długaśnych kolejek do kas biletowych.

Adam Smith

Z oszczędności Szkotów można sobie żartować, ale ten naród wydał ojca współczesnej ekonomii, czyli Adama Smitha, autora „Badań nad naturą i przyczynami bogactwa narodów”, pierwszej w historii świata (wdanej w roku rok 1776) próby naukowej analizy zjawisk ekonomicznych. Choć samej pracy Smitha zarzuca się błędy metodologiczne, to jednak formułowane przez niego tezy, jak najbardziej obowiązują w dzisiejszym świecie. Smith jako pierwszy użył określenia „niewidzialna ręka rynku”; był zdecydowanym przeciwnikiem ceł, przesadnej roli państwa w gospodarce i wszelkich porozumień monopolistycznych. Za źródło bogactwa uznawał ludzką pracę, ale wyłącznie tę, która stwarza „materialne środki zaspokojenia potrzeb ludzi w społeczeństwie”. Postulował podział pracy, jako środek zwiększania produktywności i nie widział nic złego z szukaniu korzyści indywidualnej przez przedsiębiorców, bo twierdził, że korzyści te zostaną przełożone na korzyści reszty społeczeństwa.

Adam Smith zmarł i został pochowany w Edynburgu. Jego grób znajduje się na cmentarzu przy kościele Cannongate Kirk i „pielgrzymują” do niego różnej maści ekonomiści i kandydaci na ekonomistów. Udałem się tam i ja, choćby dlatego, ze Cannongate Kirk znajduje się w samym centrum Edynburga przy Royal Mile – ulicy łączącej Zamek Edynburski z Pałacem Holyrood. Na miejscu okazało się, że w tym samym czasie co najmniej kilka osób szukało grobowca Adama Smitha, a nie jest to takie łatwe. Zainteresowanym podpowiadam, że należy obejść budynek kościoła z lewej strony i mniej więcej w jednej trzeciej jego długości zaczyna się ścieżka w lewo, która prowadzi do grobu, a dla ułatwienia jest oznaczona znakami, jak na zdjęciu wyżej.

Szkockie wdowy

Jeszcze starszym szkockim osiągnięciem ekonomicznym jest system ubezpieczeń społecznych wprowadzony w 1744 roku w szkockim Kościele Prezbiteriańskim. Chodziło o zapewnienie uposażenia żonom i dzieciom zmarłych pastorów. System został opracowany przez dwóch duchownych Alexandra Webstera i Roberta Wallace’a (nie trzeba być ekonomistą, żeby rozumieć prawa ekonomii i opracować system rentowy !!!!), opierał się ściśle na analizie dostępnych danych demograficznych (w tym pochodzących z Wrocławia) i … działa do dziś. Przynajmniej w pewnym sensie, bo spadkobierczynią funduszu ubezpieczeniowego powstałego z myślą o rodzinach pastorów jest bowiem Scottish Widows, jeden z największych działających na świecie funduszy emerytalnych.

Ciekawostki szkockiej gospodarki

Przebywałem głównie w północnej Szkocji, więc żadnego ośrodka przemysłowego nie widziałem. Widziałem natomiast bankobusy odwiedzające małe szkockie wioski (furgonetki Royal Bank of Scotland, które spełniają rolę mobilnych placówek bankowych) i książkobusy (mobilne biblioteki). Podobno można też spotkać ciężarówki, na których umieszczone są mobilne kina i gabinety dentystyczne (czyli chyba "kinobusy" i "dentobusy"), ale na takie obiekty nie trafiłem. To jest jednak ciekawe, że na mało zaludnionym obszarze północnej Szkocji zapewnione są tego typu usługi świadczone mobilnie, co z pewnością nie jest tanie i gdyby faktycznie Szkotom chodziło o maksymalną oszczędność, to by z nich zrezygnowali.

Problemy na szkockiej prowincji jako żywo przypominają nasze. Oto w miejscowości Portree (jedynym miasteczku na przepięknej wyspie Skye, połączonej z resztą Szkocji mostem drogowym) zobaczyłem baner o treści "Save our hospital". Wg. Wikipedii na Skye'u mieszka 10.000 mieszkańców, których martwią plany władz ograniczenia skali działalności małego, lokalnego szpitala. Zupełnie jak u nas, prawda? 
Szkocja jest znana z produkcji whisky (wiele destylarni jest otwartych dla turystów), rybołówstwa (polecam szkockie ryby i owoce morza) oraz hodowli owiec i krów, które chyba są szczęśliwe mając do swej dyspozycji niczym nieograniczone pastwiska Highlandu. Choć to właśnie z ich udziałem powstaje szkocki przysmak haggis.
Co ciekawe, szkockie banki emitują własne (szkockie) wersje funtów szterlingów, ale muszę przyznać, że nie rzuciło mi się to w oczy. Trochę żałuję, ale podobno nie tak łatwo wymienić te szkockie funty na inną walutę poza granicami Wielkiej Brytanii. Zresztą głównie płaciłem kartą walutową…

Dla turysty, nawet będącego ekonomistą, tyle naprawdę wystarczy.

Wszystkie zdjęcia umieszczone w tym poście zrobiono podczas tegorocznego wyjazdu do Szkocji.