064. Komu potrzebna jest ekonomia na maturze?

Tak! Jestem zwolennikiem zadań „ekonomicznych” na maturach z matematyki a także zajęć z ekonomii w szkołach średnich. Po co? Bo uważam, że współczesny człowiek powinien orientować się w tym, co go otacza. A ekonomii i finansów wokół nas jest co nie miara… Ba, jest jej coraz więcej. I choć obszar ten jest coraz bardziej regulowany (wymóg publikowania RRSO, ochrona depozytów przez BFG publikowanie list „podejrzanych” firm przez KNF), to jednak afery takie jak Amber Gold dowodzą, że urzędowe rozwiązania nie zawsze wystarczają. Potrzebna jest jeszcze wiedza na poziomie każdego z nas.

Świat finansów się zmienia.

I to widać w treści zadań maturalnych z okresu międzywojennego. Tam zdecydowanie dominują zadania związane z oszczędzaniem. W ich treści najczęściej chodzi o to, że albo ktoś właśnie odkłada pieniądze, albo kapitał jest już odłożony i teraz następują z niego wypłaty (w finansach nazywa się to „rentą”). Ani razu nie trafiłem na zadanie o kredytach…


A dzisiaj? Znaczenie kredytów ogromnie wzrosło. I właśnie dlatego istnieje obowiązek publikowania RRSO, który ma pomagać zwykłym ludziom w podejmowaniu decyzji, który kredyt zaciągnąć. Przydałaby się wiedza, która by uzupełniła to, co wynika z RRSO. Tym bardziej, że to nie jest miernik idealny (o czym pisałem w postach 056 i 057) i nie zawsze jest wymagany.
Ale to nie wszystko…

Era fintechów.

Na rynek usług finansowych wkraczają właśnie fintechy, czyli firmy działające na styku branży finansowej i technologicznej. Oferują one rozwiązania finansowe on-line, maksymalizując przy tym łatwość dostępu i intuicyjność aplikacji, czyli wszystko to, co jest ważne dla współczesnego człowieka.

Tradycyjna bankowość ma więc nowego konkurenta: młodszego, bardziej zwinnego i bardziej myślącego o wygodzie swoich klientów. Dla osób korzystających z usług finansowych to bardzo dobra wiadomość: konkurencja zawsze zwiększa jakość, a wymogi bezpieczeństwa będą zachowane na tym samym poziomie (dyrektywa unijna PSD2).

To, co łączy wszystkie podmioty komercyjne (a więc także banki i fintechy), to działalność dla zysku. Fintechy wnoszą na rynek dużo nowości, ale prawda jest taka, że nie robią tego charytatywnie. I to jest absolutnie normalne. W świecie, w którym coraz więcej podmiotów będzie nam oferowało coraz nowocześniejsze rozwiązania, niezmiennie ważne będzie odwieczne pytanie „ile to kosztuje?”.

Stara, poczciwa ekonomia.

Z pomocą przychodzi stara, poczciwa ekonomia. Ta sama, którą znajdujemy na przedwojennych zadaniach maturalnych, pomoże nam obliczyć cenę najnowocześniejszych rozwiązań oferowanych przez współczesne fintechy.

Weźmy przykład fintechu opisanego w artykule „PSD2 to rewolucja w polskiej bankowości” (Dziennik Gazeta Prawna z 31 października 2017). Firma ta oferuje usługę cichego faktoringu z regresem (rodzaj finansowania działalności bieżącej przedsiębiorstw oferowanego powszechnie przez banki i firmy faktoringowe). Z punktu widzenia klienta usługa jest bardzo wygodna: decyzja o przyznaniu limitu zapada w ciągu 24 godzin, bez kontaktu ze strony firmy finansującej (a więc bez „niewygodnych” pytań) i co najważniejsze rozpoczęcie współpracy faktoringowej nie wymaga informowania kontrahentów i zmieniania numeru rachunku, na który mają realizować płatności (tradycyjny faktoring wymaga, aby kontrahenci płacili na inny niż dotychczas numer rachunku kontrolowany przez bank). Na sektorze bankowym niewątpliwie wrażenie robi to, że w przypadku limitów do 200 tys. zł.  decyzja podejmowana jest automatycznie przez samouczący się algorytm, a więc niemal bezkosztowo.

Ile to kosztuje?

Jak twierdzi firma oferująca usługę, kalkulacja ceny jest równie prosta jak korzystanie z usługi. 
„Równie proste jak korzystanie z usługi jest również jej wyliczenie: 4 zł + VAT za każde 100 zł kwoty na finansowanej fakturze, za każde 30 dni finansowania”
Rzeczywiście. Problemem jest tylko to, że tak przedstawiona cena jest trudna do porównania z innymi, bo przyjęło się, że ceny finansowania określa się procentowo w skali roku.
No to przeliczmy! 4 zł + 23% VAT to 4,92 zł. W stosunku do 100 zł stanowi to 4,92%. (nawet kalkulator nie jest potrzebny). Ale to cena za 30 dni. Żeby przeliczyć ją na cenę w skali roku trzeba przemnożyć przez 12 i wychodzi nam 59,04%.

59,04% w skali roku! To mniej więcej WIBOR powiększony o marże 57%.

Większość transakcji faktoringowych w Polsce jest świadczonych po cenie niższej niż WIBOR +7% w skali roku. Więc zapłata za rzeczywiście nowoczesne rozwiązanie technologiczne wynosi w tym wypadku 50% w skali roku. Jeśli wyobrazisz sobie, że będziesz korzystał z tego finansowania na poziomie PLN 200.000 to za brak pytań ze strony firmy finansującej i niezmienianie numeru rachunku swoim kontrahentom zapłacisz dokładnie 100.000 złotych.

Moim zdaniem drogo!

Ale nie o to chodzi. Tylko o to, aby decyzję podejmować świadomie, czyli wiedząc, ile naprawdę płacę za nowinki technologiczne. Oraz jak długo muszę pracować, aby tę cenę zapłacić.
Jak widać do obliczeń nie były potrzebne skomplikowane wzory matematyki finansowej. Chodzi o to, aby się przestraszyć i zacząć liczyć. I w tym pomogłaby większa obecność ekonomii w szkołach. Także na maturze.